W losowaniu rundy barażowej Ligi Konferencji Europy Lech trafił na zespół, który już trochę znamy. W lutym może on wyglądać już nieco inaczej, dlatego ocena tego losowania jest na razie mocno wstępna.
Bodø/Glimt – Lech Poznań
Fazę grupową zapowiadałem jako taką, w której mecze Lecha mogą być wyrównane. Nie każdy się z tym zgadzał, a obecnie, po fakcie, być może można stwierdzić, że coś w tym było. Nawet wysoko wygrane mecze przez Lecha miały różne fazy, a pozostałe to trzy remisy i nieznaczna porażka w końcówce.
Przeciwko Bodø/Glimt, przynajmniej na razie, wydaje się, że może to być dwumecz wyrównany do bólu. Obecnie Lech jest na lekkiej wznoszącej po zwycięstwie z Villarrealem i uratowanych punktach z Koroną. Bodø/Glimt osiągnęło w grupie LE cel minimum, choć przegrało z Zürichem w piątej kolejce, a w lidze nie miało i tak szans na coś więcej niż miejsce 2-3. Jest to więc pewien regres w stosunku do poprzedniego sezonu, ale też w obu rozgrywkach miało poważną konkurencję (PSV i Arsenal w LE, Molde w lidze).
Od pewnego czasu nie graliśmy wiosną w pucharach, więc można przywołać standardowy zestaw zastrzeżeń. Przez kilka lat nie było okazji do ich użycia, więc teraz nie będą aż tak oklepane. Oczywiście w trzy miesiące bardzo dużo może się zmienić. Bodø/Glimt ma stabilny skład, ale już wiadomo o paru odejściach, plus zima to jest czas w Norwegii, kiedy zmiany kadrowe mogą być większe, jako że jest tam wtedy przerwa między sezonami. Od Lecha, zwłaszcza w obliczu zarobionych pieniędzy, wymaga się transferów jeszcze bardziej niż latem, ale na razie ten klub przyzwyczaił do tego, że na rynku jest raczej ostrożny. Należy pamiętać, że kluby i tak mogą zimą dokonać tylko trzech zmian w kadrze na puchary, więc pod tym kątem większa liczba nabytków byłaby nawet niewskazana.
W odróżnieniu od dwumeczów, które mieliśmy na tym etapie w poprzednich latach, to Lech będzie miał za sobą wejście w rytm meczowy przed spotkaniami pucharowymi. Przed 16 lutego zdąży zagrać cztery mecze o stawkę, bo do trzech kolejek wiosennych dochodzi mu zaległe starcie z Miedzią. Bodø/Glimt swój sezon rozpocznie dopiero w kwietniu. Rok temu nie przeszkodziło im to wyeliminować Celtiku i AZ, ale tym razem przynajmniej to nie będzie stanowić żadnej wymówki dla polskiego zespołu.
Wyjazd zanosi się na trudny, nie tylko z powodu warunków atmosferycznych. Te nawet nie muszą być takie złe. Przede wszystkim Bodø/Glimt niedawno miało serię aż 14 zwycięstw z rzędu na swoim stadionie w pucharach. Rozpoczęła się ona od meczu z Valurem (po porażce z Legią), a skończyła dopiero w czwartej kolejce tegorocznej LE, po porażce 0:1 z Arsenalem. Jeżeli Lech powtórzy wyczyn Legii, będzie to ogromny sukces. Natomiast kwestię samego awansu można przesądzić u siebie. To jest w zasięgu Lecha, choć teraz czeka nas długi okres obserwacji obu zespołów i przez ten czas szanse mogą się zmieniać.
Patrząc na dostępnych rywali, wydaje się, że Lech wylosował pośrodku. Mógł zagrać przeciwko faworytowi lub sam nim być, w tej parze zaś ciężko go wskazać. W tej sytuacji można mieć nadzieję na kolejne punkty. Ich komplet byłby dużą sprawą, a dwie porażki – pewnym rozczarowaniem.
Poniżej też krótko o losowaniu rywali w rankingu krajowym, jako że jest to jedyna klasyfikacja, na którą wpływ będzie mieć ta runda. Współczynniki klubów grających w tej fazie w LE i LKE nie drgną.
SS Lazio – CFR Cluj
Trudne losowanie mistrza Rumunii. Z tak silnym rywalem w tym sezonie jeszcze nie grał. W tej rundzie znalazł się głównie przez słabość Slavii, choć trzeba przyznać, że CFR potrafi przepychać mecze w najgorszym stylu, ale skutecznie. Jeżeli tylko Lazio poważnie potraktuje te rozgrywki albo nie będzie mieć większego kryzysu lub pecha w lutym, powinno wyeliminować Rumunów.
Łudogorec Razgrad – RSC Anderlecht
Mistrz Bułgarii pokazał się w fazie grupowej LE z dobrej strony i Anderlecht nie powinien być dla niego trudniejszy niż Betis czy Roma. Spodziewam się, że nie wyjdzie z pustymi rękami z tego dwumeczu, za lekkiego faworyta może uchodzić Anderlecht z uwagi na markę. W każdym razie awans Łudogorca brałbym poważnie pod uwagę.
Qarabaǧ FK – KAA Gent
Przypadek trochę podobny do Łudogorca. W grupie LE spisywali się na tyle dobrze, że awans z drugiego miejsca był możliwy aż do końca. W dodatku ich przeciwnikiem też będzie zespół belgijski. Qarabaǧ potrafi w pucharach zaskoczyć negatywnie (komplet porażek w grupie w 2020 roku, wysoko przegrany dwumecz z Marsylią wiosną tego roku). Jednak w tym sezonie wydaje się, że stać go na więcej. Wyrazem tego mógłby być pierwszy w historii wiosenny awans tego zespołu. Szanse są pewnie nie mniejsze niż Łudogorca, choć wielu pewnie widzi faworyta w Gencie.
Ferencvárosi TC, Slovan Bratysława – bezpośredni awans do 1/8 finału
Te zespoły w rundzie barażowej nie grają, więc istnieje możliwość odrobienia punktów do Węgier i Słowacji pod warunkiem dobrych wyników. Trzeba jednak pamiętać, że na konto Węgier powędrowało aż 1,25 punktu za wygranie grupy przez FTC, a ten wynik Lech może co najwyżej wyrównać, jeżeli wygra oba mecze i uwzględni się jego 0,25 punktu bonusowego. Co innego Slovan, który dla Słowacji zdobył dodatkowe 0,5 punktu bonusowego. To można wyrównać jednym remisem (mając w pamięci 0,25), a przebić kolejnymi korzystnymi wynikami. Aby unaocznić sobie tę sytuację, można wrócić do wpisu podsumowującego sytuację rankingową po szóstej kolejce fazy grupowej.
Podsumowanie
To losowanie nie przekreśla naszych szans. Lech w chwili obecnej ma podstawy, aby powalczyć z Bodø/Glimt. Można było trafić i lepiej, i gorzej, więc ostatecznie chyba nie ma sensu narzekać. Rywale w rankingu, jeżeli dadzą radę, to moim zdaniem głównie dzięki swojej sile, a nie dlatego, że mają kiepskich przeciwników. Wyjątkiem może być CFR Cluj, ale jego zdolności punktowania nie potrafię lekceważyć. W tej chwili bezpieczne jest założenie, że nie wszystkie kraje 24-29 zameldują się w 1/8 finału. W tym sezonie spisują się one na równym poziomie, choć Azerbejdżan nieco odstaje ze względu na wyniki w eliminacjach.
Przed fazą grupową mniej więcej trafnie określiłem, jak to może wyglądać w przypadku Lecha. Pomyliłem się za to co do Ferencvárosu, który poradził sobie nad wyraz udanie. Teraz logiczne byłoby przedwczesne grzebanie CFR Cluj. Nie będzie niespodzianką, jeżeli ten zespół odpadnie, za to trudno coś przewidzieć odnośnie Lecha, Łudogorca i Qarabaǧu. Wszystko to oczywiście pod kątem tylko przedłużenia nikłych nadziei, że w tym sezonie jeszcze coś zrobimy w rankingu krajowym. Jeden-dwa kraje możemy jeszcze realnie wyprzedzić, ale o kolejne dwa (czyli 24. miejsce) będzie już dużo trudniej. Cały czas to zaznaczam, gdyby ktoś stwierdził, że są to rozmyślania zupełnie niepotrzebne. Na koniec tak pewnie się okaże, ale w tej rundzie bezpośrednio rankingowo nie ma innej stawki niż współczynnik krajowy, więc tylko to nam zostało. Ranking klubowy będzie można poprawić dopiero od 1/8 finału i oby tak się stało.
No to będzie tak:
CFR i Ludogorec odpadają już teraz. Rumuni bez sztycha, Bułgarzy z jednym remisem.
Quarabag może nawet awansować dalej.
Lech przechodzi Bodo po remisie na wyjeździe i wygranej u siebie.
W 1/8 LE Ferencvaros dostaje kogoś grubego i odpada bez sztycha.
Lech wpada na Slovan i przechodzi ich znowu oo remisie na wyjeździe i wygranej u siebie.
W 1/4 Lech trafia na jakąś juz dobrze uznaną markę, odpada po niezłym dwumeczu wyszarpując jeszcze 0,250 za remis u siebie.
Potem się budzę.
Ale pomarzyć sobie można :) nie jest to jakieś science-fiction w którym zakładam mocno odrealnione wyniki.