Złe wieści. W następnych latach będzie nam w pucharach jeszcze bardziej pod górkę. Ale tak to jest, gdy należy się do piłkarskiego trzeciego świata.
Przyłączenie Gibraltaru to jeszcze nic strasznego. Jednak zmiany w LM, a zwłaszcza w LE, powodują, że włos się na głowie jeży. Zwycięzca Ligi Europy będzie od sezonu 2015/16 zakwalifikowany do ostatniej rundy kwalifikacyjnej w LM. Jeśli zaś zdobywca LM wejdzie do tych rozgrywek poprzez swoją ligę, to właśnie triumfator LE zagra od razu w fazie grupowej! Ta wiadomość ma dla nas trzy konsekwencje:
1) Nie wiem, do której ścieżki trafiłby zdobywca LE, ale jeśli do naszej, mistrzowskiej, to mamy problem.
2) Jeśli wobec przesunięć w fazie grupowej znajdzie się triumfator LE, taki przywilej nie będzie obowiązywał mistrza 13. kraju w rankingu. Tak czy inaczej będzie więc w eliminacjach trudniej, bo zwykle jest to dobry piłkarsko klub.
3) Dla nas, w dalszej perpsektywie, oznacza to też, że aby kiedyś zapewnić sobię grę od razu w fazie grupowej LM, musimy albo zająć co najmniej 12. miejsce (poprzednio: 13.), albo wygrać LE. Niech każdy sobie we własnym zakresie odpowie, co jest bardziej realne.
Niestety, będzie też druga, dużo bardziej dotkliwa zmiana. W fazie grupowej LE zagra od sezonu 2015/16 aż 16 ZESPOŁÓW (z 12 najlepszych lig w rankingu), przy dotychczasowych siedmiu (od roku) i jednej (od powstania LE do 2012). W związku z tym z eliminacji wejdą już tylko 32, a nie jak wcześniej, 41 i 47 zespołów. Do tych mniej prestiżowych rozgrywek, które jednak nam są bardzo potrzebne (nie muszę chyba tłumaczyć dlaczego) będzie się zatem dużo trudniej dostać.
Generalnie obie te decyzje są podyktowane jednym: wzmocnieniu siły 12 najlepszych krajów w rankingu UEFA przy jednoczesnym osłabieniu pozostałych. To o tyle dziwne, że wcześniej przeforsowano pomysł z dwiema drabinkami eliminacji w LM. Miało być łatwiej, szansy nie wykorzystaliśmy, więc już za dwa lata będzie trudniej. Najbliższe sezony mogą być kluczowe dla naszej przyszłości w Europie. Jeśli nie nałapiemy punktów, możemy już po wieczne czasy kisić się w eliminacjach i nie zaznać smaku prawdziwego futbolu na polskich boiskach. Niestety, taka jest pesymistyczna wersja, oby do niej nie doszło. Bo w przeciwnym razie będzie naprawdę źle.