Po losowaniach III rundy, ale jeszcze przed meczami II, czas na ostatniego naszego rywala. Trwa spełnianie marzeń zespołu Caernarfon Town, który teraz zagra z Legią.
Na wstępie nie ukrywam, że zależało mi na tym, aby rywalem Legii byli Crusaders. To między innymi historia, w której trener po 19 latach rezygnuje z pracy w klubie, ale zostaje jeszcze na mecze pucharowe, bo jego następca nie ma licencji UEFA PRO, więc potrzebny jest tzw. słup, który i tak siedzi na trybunach, a nie stoi przy ławce. Debiutanci z Walii to jednak też ciekawy zespół, do tej pory zupełnie anonimowy w Europie.
Poprzednie rywalizacje
Ponad 10 lat trzeba było czekać na dwumecz polsko-walijski w pucharach. Wcześniej miało to miejsce głównie w czasach, kiedy w Pucharze UEFA czy Pucharze Zdobywców Pucharów rozgrywano formalnie tylko jedną rundę eliminacyjną. Tam polskie kluby radziły sobie z TNS (wtedy pod nazwą Llansantffraid) i innymi walijskimi klubami.
W jeszcze dawniejszych czasach miało miejsce jedyne odpadnięcie polskiego zespołu z walijskim. Wrexham grał wtedy w III lidze angielskiej, a Stal Rzeszów była beniaminkiem ówczesnej I ligi i zdobywcą Pucharu Polski.
1975/76 | II runda PZP | Wrexham FC | Stal Rzeszów | 2:0, 1:1 |
1994/95 | Runda el. PUEFA | Inter Cardiff | GKS Katowice | 0:2, 0:6 |
1995/96 | Runda el. PUEFA | Bangor City | Widzew Łódź | 0:4, 0:1 |
1996/97 | Runda el. PZP | Llansantffraid | Ruch Chorzów | 1:1, 0:5 |
1998/99 | Runda el. PUEFA | Newtown | Wisła Kraków | 0:0, 0:7 |
2001/02 | Runda el. PUEFA | Polonia Warszawa | Llansantffraid | 4:0, 2:0 |
2002/03 | Runda el. PUEFA | Amica Wronki | Llansantffraid | 5:0, 7:2 |
2013/14 | II runda el. LM | TNS | Legia Warszawa | 1:3, 0:1 |
TNS to jeden z wielu zespołów z Wysp Brytyjskich, z którymi miała okazję mierzyć się Legia na starcie europejskiego sezonu. Często nie wyglądała w nich najlepiej, ale i tak była w stanie awansować. W Walii zanotowała fatalną pierwszą połowę, przegrywała 0:1 i niewiele wskazywało na to, że to się zmieni. Zmiany od początku drugiej części przyniosły jednak efekt i Legia dość szybko odrobiła straty. Rewanż był już tylko o punkty rankingowe, które Legia była w stanie zdobyć. Na kolejne zwycięstwo musiała czekać niestety aż do grudnia, po drodze notując cztery kolejne remisy w eliminacjach LM i pięć porażek w fazie grupowej LE.
Ostatnie 5 lat w pucharach
Bieżący sezon jest pierwszym, w którym Caernarfon bierze udział w europejskich pucharach. W ostatnich latach były tam ambicje, aby wreszcie się do nich zakwalifikować. Dwa lata temu nawet wygrali krajowe baraże, ale wtedy… nie dawały one miejsca w rozgrywkach UEFA, bo Walia wystawiała w nich tylko trzy kluby. Jeszcze rok wcześniej przegrali finał baraży z Newtown.
W ostatnim sezonie Caernarfon także brał udział w barażach i to właśnie dzięki nim dostał się do Europy. Na koniec sezonu zasadniczego zajęli 6., a w grupie mistrzowskiej – 5. miejsce. To w najlepszym razie średni zespół ligi walijskiej, dla którego puchary były i są w zasięgu, ale dotarcie tam zajęło im dużo czasu.
Forma i terminarz
Caernarfon rozegrał w tym sezonie na razie dwa mecze o stawkę, oba z Crusaders FC z Irlandii Północnej w I rundzie eliminacji Ligi Konferencji.
Już pierwszy mecz potoczył się zaskakująco. Ułożył się on Walijczykom świetnie, od gola po strzale z dystansu. Potem stracili lewego obrońcę Mathew Jonesa z powodu kontuzji, ale to ich nie rozregulowało. Wykorzystali błąd w środku Crusaders i podwyższyli prowadzenie, co było jeszcze bardziej niespodziewane. Goście tylko krótkimi fragmentami byli w stanie zepchnąć Caernarfon do głębokiej obrony, może w końcówce były trudniejsze momenty, ale generalnie Walijczycy byli wystarczająco dobrze zorganizowani, aby utrzymać wynik 2:0 do końca. Poziom meczu nie porywał, nie było to tempo, które u nas robiłoby wrażenie, ale na tym pułapie Caernarfon zespołowo pokazał się z dobrej strony.
Rewanż w Belfaście był już szalony. Caernarfon strzelił ładnego gola po rzucie rożnym, ale stałe fragmenty gry miały jeszcze napędzić mu stracha. Crusaders właśnie ze stojącej piłki odrobili straty w dwumeczu w drugiej połowie, gdy już mało kto na nich liczył – po centrostrzale z rzutu wolnego, po rzucie rożnym, a także po szybkim dalekim wyrzucie z autu. Transmisja była realizowana w niskim standardzie, z tylko jednej kamery, a realizator nie zdążył z trzecim golem i nie było do końca widać, co się stało, ale można się tego domyślić z przebiegu wcześniejszej akcji oraz z opisów tekstowych. W ten sposób 90 minut zakończyło się wynikiem 3:1.
Dogrywka miała być bardzo problematyczna dla Caernarfon. Na ławce mieli dwóch bramkarzy, kontuzjowanego Jonesa i czterech realnie dostępnych zawodników z pola. Pod koniec pierwszej połowy dogrywki dokonali zmian, ale i bez nich prezentowali się lepiej w dodatkowym czasie. Crusaders wyhamowali, nie wykorzystali swoich szans jeszcze w „zwykłej” drugiej połowie i dwumecz musiały rozstrzygnąć rzuty karne.
W nich bramkarz Crusaders nawet obronił jeden strzał, ale był on powtórzony przez zbyt szybkie opuszczenie linii. Ogólnie nie były one strzelane wymyślnie technicznie, jednej z prób podjął się bramkarz Caernarfon Stephen McMullan, notabene pochodzący z Irlandii Północnej, i ją wykorzystał. W końcu pojawiły się pomyłki – najpierw po jednej z obu stron, a potem ze strony Crusaders. McMullan nie bronił najlepiej w tym dwumeczu, ale dzięki wykorzystanemu rzutowi karnemu oraz dwóm interwencjom został bohaterem.
Liga walijska startuje w weekend 9-11 sierpnia. Caernarfon na początek zagra w niedzielę z TNS na wyjeździe.
Miasto i stadion
Caernarfon to miasto, w którym znajduje się klub o tej nazwie, ale to nie tam zagra Legia. Będzie to położone nieopodal Bangor. Nie spodziewałem się, że 20 lat po tym, jak tam byłem, będzie okazja pisać o nim w kontekście meczu polskiego klubu w pucharach, a niestety nie mam odpowiedniego zdjęcia z tamtych czasów.
Bangor to małe miasteczko (około 15 tysięcy mieszkańców), może jednak poszczycić się długą historią (określają się najstarszym miastem w Walii z początkami datowanymi na XI wiek), a obecnie m.in. uniwersytetem, wcześniej znanym jako University College of North Wales, obecnie jako Bangor University, katedrą, jak również molo. Bangor jest położone przy cieśninie Menai, oddzielającej je od wyspy Anglesey.
fot. commons.wikimedia.org
Domowym stadionem Caernarfon jest The Oval w ich mieście, ale nie spełnia on wymogów pucharowych. Nie oznacza to jednak, że Nantporth Stadium w Bangor to wysoki standard. Obiekt składa się z dwóch trybun, z których ta główna widoczna jest poniżej. Ta po drugiej stronie jest jeszcze mniejsza.
Przez pewien czas stadion był opuszczony, po tym, jak miejscowy Bangor City zrezygnował z wynajmowania go. Ostatecznie ten klub został rozwiązany, w jego miejsce powstał Bangor 1876 FC, który obecnie gra na drugim poziomie w Walii. Do tej pory stadion służył w pucharach innym klubom z północnej Walii, w tym Connah’s Quay czy Llandudno, co pokazuje, jakim wyzwaniem są europejskie puchary dla walijskich klubów. Kolejność meczów Legii z Caernarfon mogła zresztą zostać odwrócona, gdyby Connah’s Quay wyeliminowało słoweński NK Bravo, ponieważ tamten klub również w tym sezonie korzysta ze stadionu w Bangor i miałby priorytet jako zdobywca Pucharu Walii (terminy jego meczów nie powinny ulegać zmianom co do zasady).
fot. commons.wikimedia.org
Zespół
Ta kadra jest właściwie zupełnie nieznana i nawet nie będę udawał, że jest tu wielu zawodników, o których mogę coś konkretnego powiedzieć. Zresztą należy przypomnieć, że była to obserwacja raptem dwóch meczów o stawkę. Pewne wnioski na tej podstawie można wyciągnąć, ale z zastrzeżeniem, że nie są one szczególnie wiążące.
Caernarfon pozyskuje zawodników głównie z jeszcze słabszych klubów walijskich. Są tam pojedynczy obcokrajowcy, ale portugalski środkowy pomocnik Paulo Mendes grał już w Walii i niższych ligach angielskich, a australijski skrzydłowy Joe Faux teoretycznie był zawodnikiem Connah’s Quay, ale tam nie zagrał i bardzo szybko wrócił do Caernarfon.
Rywal Legii ma wąską kadrę i każda kontuzja to duży problem. Tak jest w przypadku napastnika Adama Daviesa (w jego miejsce gra Zack Clarke), a także lewego obrońcy Mathew Jonesa (w rewanżu z Crusaders grał za niego Phil Mooney). Kapitanem zespołu jest 37-letni Darren Thomas, który regularnie gra w Caernarfon od prawie 10 lat. Nie jest to tam normą, większość zawodników ma tam staż nie dłuższy niż rok.
Trenerem Caernarfon jest 39-letni Richard Davies, związany z klubem od kilku lat. Dla niego to pierwsza praca w roli głównego trenera, najpierw był tymczasowym dzięki temu, co pojawia się nie tylko u nas – był na miejscu i znał dobrze zespół. W ciągu roku doprowadził Caernarfon do historycznych wyników, a wyeliminowanie Crusaders przeszło jakiekolwiek oczekiwania.
Można się zastanowić, w jaki sposób gra Caernarfon, ale w ogólnym obrazie nie będzie to bardzo odbiegać od stereotypowej piłki brytyjskiej na niższym szczeblu. W dwumeczu z Crusaders dużo próbowali podań między wahadłowym a skrajnym środkowym obrońcą przeciwnika, kilka razy przyniosło to zagrożenie. Miałem wrażenie, że Caernarfon jest lepiej poukładany taktycznie, ponieważ nie popełniał tak prostych błędów w ustawieniu jak Irlandczycy z Północy, miał jednak poważne problemy w bronieniu stałych fragmentów gry, nie tylko na wyjeździe, kiedy stracił z nich trzy gole, ale także u siebie. Tym razem różnica w umiejętnościach powinna być tak duża, że prawdopodobnie Caernarfon przy Łazienkowskiej będzie bronił się tak, jak robiło to ostatnio Zagłębie, kiedy grało w dziesiątkę. Legia musi być przygotowana na mozolną pracę w ataku pozycyjnym.
Podsumowanie
Krótka wstawka o finansach Caernarfon, bo i tu są takie dane za przedostatni sezon. Od 1 czerwca 2022 do 31 maja 2023 zanotowali 170 tysięcy funtów przychodów, a wynik finansowy netto okazał się stratą 18 tysięcy funtów.
Nie udało mi się tego całkowicie potwierdzić, ale najprawdopodobniej Caernarfon nie jest klubem profesjonalnym. Jego obecność w europejskich pucharach, zwłaszcza na etapie II rundy po przejściu jednego przeciwnika, to niemała sensacja.
Dziś odbyły się losowania III rundy i zwykle nie komentuję ich dodatkowo, bo po pierwsze nie ma na to czasu, a po drugie nie wybiegam w przód, ponieważ po drodze trzeba jeszcze wyeliminować przeciwnika w II rundzie. Tu jednak różnica jest tak ogromna, że, przy całym szacunku i poważnym potraktowaniu Caernarfon, powoli zastanawiam się, co dalej. W II rundzie Legia dostała słabego przeciwnika, ale wybór był między kilkoma słabymi. W III miała pecha, bo mogła trafić na kogoś, przeciwko komu byłaby faworytem, a tak – nie jest to oczywiste. Rok temu musiała mieć szczęście, żeby trafić na Midtjylland, zespół lepszy od Brøndby, teraz to się odwróciło. Myślę, że sytuacja i tak jest lepsza niż w poprzednim sezonie, ale zrozumiałe są wątpliwości, czy teraz się uda.
Aby być przygotowanym na kilka scenariuszy, trochę śledziłem już Brøndby pod kątem Wisły. Jeszcze nie potrafię stwierdzić, czy w ostatnim czasie dużo się tam zmieniło, ale musiałoby chyba tak być, żeby uznać BIF za bardzo mocny zespół. Normalne jest ocenianie po tabeli z zeszłego sezonu, w której Brøndby było tuż za Midtjylland, a przed FC København. Jednak rok wcześniej Midtjylland był w grupie spadkowej, a jednak nie było wątpliwości, że to mocny zespół, co w zasadzie potwierdziło się na boisku z Legią, a potem w lidze duńskiej i na innych polach (w tym transfer Adama Buksy).
Czy Brøndby jest na tym samym poziomie i czy jest to potentat? Moim zdaniem nie, zapewne wkrótce zostanie to zweryfikowane, ale od dawna nie widziałem, aby osiągnęli w eliminacjach coś innego niż pokonanie polskiego zespołu. Akurat to drugie mogłoby się w końcu zmienić, ale mam wrażenie, że niski współczynnik nie wziął się z niczego. Gdyby byli tak mocni jak Midtjylland i København, ten brak rozstawienia nie stanowiłby dla nich aż takiego problemu.
Na razie przed nami dwumecz, w którym do zdobycia są małe punkty za wyniki meczów w eliminacjach, ale wkrótce mogą czekać nas kluczowe mecze, które mogą mieć duży wpływ na to, ile zespołów Polska i Dania wprowadzą do fazy ligowej. Legię i Brøndby już wcześniej można było uznawać za języczki u wagi, a teraz wiadomo, że maksymalnie jeden z nich zagra jesienią w pucharach.
Mecz z Brondby nie będzie z pewnością łatwy dla Legii. Drużyna ma teraz wielu nowych piłkarzy, którzy nie są jeszcze ze sobą zgrani. Jednak to może być mecz prawdy o tym jak dobrym i czy w ogole dobrym trenerem jest trener Legii Goncalo Feio oraz czy transfery w tym okienku rzeczywiście są wzmocnieniami zespołu.
Nie wiem po czym wnioskujesz że Midtjylland z grupy spadkowej i wyprzedane było lepsze niż obecny wicemistrz Brondby. Moim zdaniem jest odwrotnie i to lekceważenie Brondby bardzo złe się skończy. Zupełnie nie będę zdziwiony jak w tym roku będą notować wyniki na poziomie ostatniego Nordsjealland, dla które raczej przyzwyczaiło w pucharach że zaczynają liczyć od 5-0, a zwalniają dopiero przy 7-0. Też byście mówili że słabi.
Nie, dlaczego miałbym mówić, że Nordsjælland jest słaby? O Brøndby też tak nie mówię.
Wyprzedany Midtjylland? Odeszli Isaksen i Kaba, ale od razu ściągnięto w ich miejsce Cho i Djú. Tak, był w poprzednim sezonie w grupie spadkowej, ale czy realnie to był dopiero 7. klub Danii? Liczyło się to bardziej niż wcześniejsze kilka sezonów, w których cały czas był w top 2 ligi i grał w fazie grupowej pucharów?
Zastanawiam się, czy Brøndby gra co roku o mistrzostwo, czy jednak jest to zespół regularnie zajmujący 4. miejsce i raz na jakiś czas włączający się do walki o tytuł? Może teraz się poprawili i będą już na stałe w ścisłej czołówce, będę musiał dokładnie zobaczyć, co tam się ostatnio działo.
Przypominam, że Midtjylland w ubiegłym sezonie zdobył mistrzostwo Danii. Tak, w tym samym sezonie, w którym odpadł z pucharów z Legią.
Szanse Legii w starciu z Brondby są bliskie klasycznego 50/50. Wygra ten, kto przygotował lepszą formę na ten etap rozgrywek.