Pierwsze losowania w sezonie to zawsze ekscytujące momenty. W tym roku nie ułożyły się one korzystnie i od początku będziemy musieli się nastawiać na bardzo trudne eliminacje.
Lech Poznań – Qarabağ
Jak zawsze losowania staram się oceniać w kontekście fazy rozgrywek i tego, kto jeszcze był do wylosowania. Ok, w grupie Lecha byli jeszcze Sheriff i Slovan, ale sportowo to Qarabağ wygląda najmocniej. Nie trzeba go przedstawiać ani tym, którzy śledzą eliminacje czy fazę grupową europejskich pucharów, ani polskim kibicom, bo ten klub zdążył już dać nam się we znaki kilka razy.
Qarabağ wciąż ma w składzie kilku swoich podstawowych zawodników z poprzednich lat, a także trenera, który pracuje tam od dawna. Bliżej dwumeczu dowiemy się, czy dzieje się tam coś, co zagraża tej stabilności, ale np. były takie przesłanki dwa lata temu, kiedy grała z nimi Legia, tymczasem Qarabağ przyleciał i pewnie ją pokonał.
Legia już rok temu miała pecha w losowaniu tej rundy i paradoksalnie zaprezentowała się lepiej, niż gdy była murowanym faworytem w poprzednich latach. Lech w 2020 roku też eliminował zespoły, z którymi wiele innych polskich klubów najczęściej by odpadło po wyrównanym meczu. Będzie musiał teraz powtórzyć to w dwóch meczach, z czego ten u siebie niekoniecznie musi być łatwiejszy. Ze strony Lecha wprawdzie tak, ale Qarabağ pokazał, że nie jest tylko zespołem własnego boiska, a na wyjeździe czasami jest nawet groźniejszy niż u siebie.
Lech / Qarabağ – FC Zürich
To wszystko nie byłoby takie złe, gdyby w następnej rundzie rozstawienie przyniosło słabszego rywala. Tymczasem Lech trafił potencjalnie jedną z niewielu niekorzystnych możliwości. W grupie był wybór idealny, średni lub skrajnie zły. Niestety padło na ten ostatni.
FC Zürich to obecnie pewna niewiadoma. Stracił kilku zawodników oraz trenera. W poprzednim sezonie sensacyjnie wygrał ligę w spektakularnym stylu, z dużą przewagą. Nie jest to oczywiście tak jaskrawy przykład jak Bodø/Glimt w Norwegii, ale zdystansować w taki sposób FC Basel i Young Boys nie jest byle czym, zwłaszcza że tam z każdym gra się po cztery razy. Wprawdzie FCZ akurat właśnie z czołowymi zespołami zanotował najpierw gorsze wyniki, ale w miarę upływu sezonu nawet z nimi zaczynał sobie radzić.
Dla Lecha i tak najważniejsze jest przejście Qarabağu, żeby zwiększyć swoje szanse na grę w fazie grupowej europejskich pucharów (już nawet bez precyzowania, jakie miałyby to być rozgrywki). Jeżeli już na starcie sezonu poradzi sobie z mistrzem Azerbejdżanu, to może na fali entuzjazmu powalczy także ze Szwajcarami. W żadnym z tych dwumeczów nie będzie jednak faworytem, a prawdopodobnie najlepszy możliwy status przed tymi dwumeczami to „50 na 50”.
Lech / Qarabağ – Slovan Bratysława / Dinamo Batumi (przegrani)
Lech wziął udział w trzech losowaniach, w każdym z nich miał w grupie Slovana i wreszcie go trafił. Teoretycznie nie wydaje się, aby mimo tego miał rzeczywiście z nim zagrać. Większość przewidywałaby raczej spadek do II rundy el. LKE Dinama Batumi.
Tylko że nawet Dinamo to był jeden z gorszych możliwych losów w tej grupie. To zespół, który można wstępnie (co trzeba podkreślić) ocenić na podstawie obecnego sezonu, który w Gruzji trwa w pełni. Dinamo jest w nim liderem i przed sobą ma kilka meczów ze słabszymi drużynami. Dopiero pod koniec czerwca zmierzy się z drugim obecnie w tabeli Dinamem Tbilisi.
Znamy Dinamo z meczów z Jagiellonią, ale to już niemal prehistoria. Od tamtego czasu zdążyło spaść z najwyższej ligi, wrócić do niej, a potem zaczęło częściej pojawiać się w eliminacjach, nie mówiąc o mistrzostwie zdobytym w zeszłym roku. Skład mocno się zmienił od 2017 roku, jest w nim więcej ciekawych zawodników. Na szczęście największa gwiazda, Chwicza Kwaracchelia, którego znamy z dwumeczu Rakowa z Rubinem, jest w Dinamie tylko tymczasowo i od nowego sezonu przenosi się do Napoli.
Gdyby Dinamo miało się okazać jeszcze silniejsze niż myśleliśmy i wyeliminowało Slovana w eliminacjach LM, wówczas byłoby naprawdę nieciekawie. Slovan to półka wyżej od słowackich zespołów, które eliminowały nas w ostatnich latach, a sam był w stanie kilka razy przebić się do fazy grupowej. Jak na ten etap rozgrywek, mecze z Qarabağem, Zürichem czy Slovanem to dramat. W III czy IV rundzie można by to postrzegać inaczej, ale na starcie sezonu trudno o bardziej niekorzystne losowania.
Pogoń Szczecin – KR Reykjavík
Już nawet nie chodzi o wspomnienia sprzed 21 lat, kiedy Pogoń odpadła z Fylkirem. Mogła być mało wymagająca wycieczka na Wyspy Brytyjskie, do Finlandii lub Gibraltaru, a będzie Islandia. Choć ostatnie wyniki w pucharach na to nie wskazują, tamtejsze zespoły potrafią być niewygodne i w porównaniu do innych zespołów z grupy Pogoni, istnieje ryzyko, że mogą być trochę bardziej niebezpieczne.
Oczywiście Pogoń pozostaje faworytem tego dwumeczu i czas wreszcie, aby wyeliminowała kogoś w europejskich pucharach innych niż Intertoto. Na szczęście KR wygląda na najsłabszy zespół, który w tym roku posyłają w bój Islandczycy. Ich ligę również można śledzić w najbliższym czasie, choćby w dzisiejszym meczu KR zremisował z IA Akranes 3:3. Obecnie ma szansę walczyć o udział w LKE w kolejnym sezonie, ale grozi mu też pozostanie w środku tabeli. W najbliższym czasie zagra z całą czołówką i to może zdeterminować dalszą część sezonu.
KR to zespół, który, w odróżnieniu od możliwych rywali Lecha, trzeba będzie zgłębić nieco bardziej, bo ani my z nim nie graliśmy, ani nie pokazał nic wielkiego w eliminacjach. Nasze wyobrażenie o islandzkiej piłce klubowej też powinno zostać odświeżone po tych dobrych kilku latach. W każdym razie wstępnie trzeba wymagać od Pogoni awansu, choć obawiam się, że kompletu punktów rankingowych może tu nie być.
Lechia Gdańsk – Akademija Pandev
Akademija to dość nowy klub w eliminacjach, przed tym sezonem brała w nich udział tylko raz. To dopiero będzie egzotyka. Nawet z klubami z Macedonii Północnej mieliśmy nieciekawe wspomnienia, choć teraz ciężko sobie wyobrazić, aby Akademija miała być choć w przybliżeniu tak dobra jak kilka lat temu Shkëndija. Aby jednak nic nas nie zaskoczyło, trzeba będzie potraktować ich bardzo poważnie. Lechia, podobnie jak Pogoń, też ma dopiero do napisania fajną historię w pucharach.
Podobnie jak w przypadku Cracovii w 2016 roku i Lecha w 2017, rywal Lechii nie podejmie jej na swoim stadionie. Mimo to będziemy mieli chyba jeszcze większy dysonans pomiędzy obiektami, na których odbędzie się dwumecz, niż rok temu w przypadku meczu Śląska z Paide. Stadion w Parnawie był kameralny, ale dość nowoczesny, tymczasem stadion im. Borisa Trajkovskiego w Skopje przypomina bardziej boisko treningowe.
Innym interesującym czynnikiem wokół tego meczu może być pogoda, bo w Macedonii Północnej o tej porze roku można się spodziewać poważnych upałów. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że Lechia jest w stanie powtórzyć rezultaty Lecha z Pelisterem, czyli dwa zwycięstwa (choć raczej nie taką różnicą bramek). Strata punktów nawet w rewanżu nie powinna wchodzić w grę, ale obawiam się, że jest bardziej realna niż byłaby w przypadku wylosowania Interu Turku, FK Panevėžys, Paide czy nawet Hamrun Spartans.
Pogoń / KR – Brøndby IF
Prześladuje nas to Brøndby. Polski klub trafia na nie już po raz szósty (za każdym razem inny). Ostatnio dla Lechii nie skończyło się to najlepiej. Dziś ta historia nie ma aż takiego znaczenia, ale nie podoba mi się nasz bilans z Duńczykami. Intuicyjnie często obawiamy się ich, Szwedów i Norwegów, ale to z tamtymi mamy nie takie złe wyniki, a właśnie z Duńczykami zupełnie nam nie idzie.
Brøndby wydaje się być mocniejsze niż w rzeczywistości jest. Pamiętam już trzy lata temu, jak pojawiało się zdziwienie, że jak to, Brøndby nie gra regularnie w fazie grupowej i nie jest rozstawione w III rundzie? Od tamtej pory akurat zmieniło się to, że w fazie grupowej zagrali, ale nie przez postawę w eliminacjach, a przez mistrzostwo, które dało grę już od IV rundy eliminacji LM. Stamtąd trafili do fazy grupowej LE, której nie zawojowali.
W każdym razie Brøndby to nie jest pucharowy gigant. To zespół do przejścia. Tym razem Pogoń trafiła pośrodku – mogła lepiej, mogła gorzej, a jest po prostu średnio. Średnio, czyli w naszym przypadku pewnie wyjdzie źle, ale np. trzy lata temu dla Lechii brak wyeliminowania Brøndby był kompletnym niewykorzystaniem szansy, zwłaszcza jeśli chodzi o mecz u siebie. Nie jestem dobrej myśli przed tym ewentualnym dwumeczem, ale akurat przed Brøndby nie będzie można się położyć, żeby potem znowu nie musieć żałować.
Raków Częstochowa – FK Astana
Oczywiście mogło być lepiej. Może np. nie moglibyśmy całkowicie z góry patrzeć na Worskłę czy KuPS, ale w pierwszym przypadku mógłby być bonus w postaci dwukrotnej gry w Polsce, no i przede wszystkim była też para Shkëndija/Ararat.
Astana to dobry traf przede wszystkim z uwagi na współczynnik rywala, który daje rozstawienie w III rundzie. Co więcej, wydaje się, że ten współczynnik nie odzwierciedla aktualnej siły tego zespołu. Astana przerwała swoje regularne występy w fazie grupowej, a i w lidze jest daleka od pozycji dominatora. Pozostaje jednak w czołówce, więc nie jest to aż tak dobry traf, jakim byłby np. Kajrat czy Kyzyłżar (na który w tej rundzie i tak polskie kluby nie mogły trafić).
Jeśli chodzi o podróż, wiadomo jak jest. Lech z Qarabağem i ewentualnie Dinamem też będzie miał na co narzekać. Oczywiście w inną stronę, ale także Pogoń i Lechia nie będą miały blisko w I rundzie.
Mimo że jeszcze niedawno Astana była groźna dla każdego w eliminacjach, w tym dla Legii, widzę tutaj pewną szansę dla Rakowa. Chciałbym przy tym zauważyć, że Raków kolejny raz będzie niejako próbował odeprzeć atak kraju będącego za nami w rankingu, choć w tym sezonie jeszcze ważniejszy pod tym kątem powinien być dwumecz Lech – Qarabağ. Nauczyłem się jednak nie oceniać zespołu pod kątem ligi, bo to często może być mylące. Po pierwszym sprawdzeniu wydaje mi się, że np. KuPS mógłby być groźny, mimo że teoretycznie jest ze słabszej ligi, za to zweryfikujemy, czy Astana rzeczywiście jest na równi pochyłej, czy też właśnie na nas się odbije.
Rapid Wiedeń – Lechia / Akademija Pandev
Jedyny dwumecz, w którym polski klub zagra ewentualny rewanż u siebie. Nazwa rywala poraża, w końcu Rapid ma za sobą kawał historii, a również w ostatnich latach grał regularnie w fazach grupowych. Ma jednak za sobą słabszy sezon w lidze. To nie pech czy podział punktów w fazie finałowej spowodował, że finiszowali na piątym miejscu. Szczególnie negatywną niespodzianką było zakończenie sezonu niżej niż lokalny rywal, Austria Wiedeń, która boryka się z problemami finansowymi.
Rapid, podobnie jak dwa lata temu TSV Hartberg, do europejskich pucharów dostał się po wygraniu krajowego barażu (w tym przypadku przeciwko WSG Tirol). Zespół wznowił treningi, ale krajobraz jest podobny jak rok temu w Legii – na zajęciach było tylko siedmiu zawodników. Reszta dołączy w przyszłym tygodniu, nie licząc czterech zawodników przebywających na Mistrzostwach Europy U-19. Rapid dokonał już kilku transferów i niech nikogo nie zmyli, że przychodzą „solidni ligowcy” z innych klubów austriackich – tego typu przepływ jest tam całkowicie normalny. Z kolei zimą poniósł poważne straty w ofensywie, sprzedając Ercana Karę i Taxiarchisa Fountasa.
Patrząc z ich strony, zamierzają tam zebrać informacje o Lechii od swojego byłego zawodnika, Richarda Strebingera, który w Ekstraklasie zadebiutował właśnie w meczu z Lechią. Są tam przede wszystkim zadowoleni, że nie trafili na norweskie Lillestrøm.
Lechia, co tu dużo mówić, trafiła niezbyt obiecująco. Nie oczekuję takiego obrotu spraw jak w przypadku Piasta z Hartbergiem. Znając możliwości Lechii na wyjeździe, pierwszy mecz może być bardzo trudny. Mimo że drużyny austriackie często dobrze punktują na wyjeździe, Rapid na swoim nowoczesnym stadionie, przy wysokiej frekwencji, jest jednak wyraźnie mocniejszy u siebie.
Podsumowanie
Wszystko, co ma wpływ na nasz występ w europejskich pucharach, na razie potoczyło się przeciwko nam. Część jest zależna od naszych klubów, w tym niskie współczynniki, kiepska jakość, brak doświadczenia i przygotowania do gry w pucharach. Dodatkowo dopadł nas pech w losowaniach, bo każdy mógł trafić lepiej mimo braku rozstawienia. A nawet gdy to rozstawienie było, to w niczym dodatkowo nie pomogło. Ponadto dwa nasze kluby musiały zmienić trenerów i nie wiadomo, jak to się na nich odbije.
Dawno nie wchodziliśmy w sezon przy tak złych losowaniach. W tym roku przekonamy się, jak wygląda krajobraz bez Legii, która miała albo współczynnik, albo szczęście w losowaniach, albo jedno i drugie. O ile jeszcze w I rundzie można mówić o obowiązku awansu Pogoni i Lechii, to potem… Z jednej strony trzeba wymagać, a z drugiej nikt nie zdziwi się, jeżeli okażemy się za słabi. A co najgorsze, trzeba pamiętać, że pojedyncze niespodzianki to za mało. Jeżeli karta w ewentualnych kolejnych losowaniach się nie odwróci, to aby dostać się do fazy grupowej trzeba będzie pokonać pewnie jeszcze co najmniej jednego niezłego rywala. To może nie dotyczyć Lecha w ścieżce mistrzowskiej, ale w głównej ścieżce będzie można trafić jeszcze gorzej w kolejnych rundach.
Na koniec jeszcze raz dodam, że to wszystko to wstępne przemyślenia. Po lepszym poznaniu naszych rywali, będzie można trochę rzetelniej określić nasze szanse, ale i tak wiadomo – mecze zweryfikują.
W Polsce jest tak: im gorzej, tym lepiej. Jestem przekonany że będą jakieś pozytywne niespodzianki. Będę śledził eliminacje bez większych nadziei nauczony doświadczeniem poprzednich lat.
Jeżeli startuje się z pozycji nierozstawionego, to każde losowanie jest trudne. Jeżeli kiedyś mamy mieć szczęście, to takich rywali trzeba pokonywać. Jak to jednak zrobić, skoro nasze drużyny po sezonie zakończonym sukcesem (czytaj - awans do pucharów), następny sezon zaczynają - notorycznie - od budowy nowej drużyny. Ba. Lech - trzy tygodnie przed eliminacjami, nie nawet tenera. Może narażę się niektórym, marzącym o wyrównanej, ciekawej lidze, walce do ostatniej kolejki, ale w naszych realiach potrzebne są nam 2-3 w miarę mocne kluby, regularnie grające w Europie. Ale to żadne odkrycie.