Ostatni mecz w pucharach Legia zagrała z Rangers FC. Niecały rok po tamtych wydarzeniach zagra z klubem, który pod pewnymi względami (na szczęście nie poziomu sportowego) jest podobny do The Gers.
Poprzednie rywalizacje
Jest to bardzo krótka historia. Legia grała z Irlandczykami z Północy raz, w 1997 roku. Pięć lat później trafiła na nich jeszcze Wisła Kraków i na tym koniec. Jedynie w pierwszym meczu nie wygraliśmy, pozostałe trzy to zwycięstwa przy bilansie bramkowym 10:0.
1997/98 | Runda el. PZP | Glenavon | Legia Warszawa | 1:1, 0:4 |
2002/03 | Runda el. PUEFA | Glentoran | Wisła Kraków | 0:2, 0:4 |
Oczywiście było to zbyt dawno, aby wyciągać wnioski na teraz. Należy dodać, że wtedy kluby z Irlandii Północnej były całkowicie amatorskie. Teraz Linfield jest klubem półzawodowym, a jego trener, David Healy, chciałby, aby do 2022 roku (wtedy wygasa jego kontrakt) zawodnicy mogli pracować już wyłącznie jako piłkarze.
Ostatnie 5 lat w pucharach
Sezon | Runda, w której odpadli | Przeciwnicy i wyniki | Poprzednie rundy | Przeciwnicy i wyniki |
2015/16 | Q2 LE | Spartak Trnawa 1:2, 1:3 | Q1 LE | NSI Runavik 2:0, 3:4 |
2016/17 | Q1 LE | Cork City, 0:1, 1:1 | – | – |
2017/18 | Q2 LM | Celtic FC 0:2, 0:4 | Q1 LM | La Fiorita, 1:0, 0:0 |
2018/19 | nie grali | – | – | – |
2019/20 | Q4 LE | Qarabag Agdam 3:2, 1:2 | Q1 LM Q2 LE Q3 LE |
Rosenborg BK 0:2, 0:4 HB Tórshavn 2:2, 1:0 Sutjeska Nikšić 2:1, 3:2 |
Linfield w swojej długiej historii najczęściej odpadał w pierwszej rundzie europejskich pucharów, miał jednak sezon, gdzie doszedł do ćwierćfinału Pucharu Mistrzów (1966/67). Wystarczyło im do tego pokonać Aris Bonnevoie z Luksemburga i norweską Vålerengę.
Linfield aż 54 razy zdobywał mistrzostwo kraju, więc udziałów w pucharach ma całkiem sporo (47 sezonów włącznie z bieżącym). Taka liczba mistrzostw to rekord świata w futbolu, dzielony z Rangers FC. Na tym podobieństwa do ostatnich rywali Legii się nie kończą, gdyż również jest to klub protestancki, a kibice są zaprzyjaźnieni z tym z Glasgow.
Ostatni przeciwnicy Linfieldu brzmią znajomo. Legia również odpadała ze Spartakiem Trnawa, Celtikiem i Rosenborgiem, zaś przeszła Cork City. The Blues potrafili w ostatnich latach wyeliminować przeciwników z Wysp Owczych, San Marino i Czarnogóry.
Z tych meczów mogę przywołać te z Rosenborgiem. Oglądałem je wtedy, bo zwycięzca tego dwumeczu grał ze zwycięzcą dwumeczu BATE/Piast w następnej rundzie. Oczywiście w II rundzie el. LM nie zagrał wtedy ani Piast, ani Linfield. Porażki z Norwegami były gładkie, bez żadnych niespodzianek.
Oglądałem także końcówkę meczu z Qarabagiem, gdzie był jeszcze cień szansy na awans Linfieldu do fazy grupowej LE. Akurat wtedy Qarabag strzelił drugiego gola i było już pozamiatane, ale ostatecznie odpadnięcie z takim rywalem tylko przez bramki wyjazdowe, na tym etapie rozgrywek, wstydu nie przynosi. Choć wcześniej eliminowali niezbyt mocne zespoły, to w tym przypadku postawili się już całkiem trudnemu przeciwnikowi.
Forma i terminarz
Miałem okazję obejrzeć również jedyny mecz Linfieldu o stawkę w tym sezonie, czyli zwycięstwo 2:0 z Tre Fiori (San Marino) w rundzie wstępnej. Oczywiście mieli przewagę, ale też problemy ze skutecznością. Impas przełamał dopiero Bastian Hery efektownym strzałem z dystansu. Drugi gol to już podarunek od bramkarza Aldo Simonciniego, który omal nie wpuścił piłki wybitej przez bramkarza Linfield. Piłka nie wpadła do bramki bezpośrednio, ale przed linią dobił ją jeszcze Christy Manzinga.
Nawet jakbyśmy chcieli wyciągać z tego jakieś wnioski, znowu nie jest to wskazane. Był to ich pierwszy mecz o stawkę od marca. Poziom rywala był tak niski, że właściwie niczego nie mógł powiedzieć.
Niestety nie dane nam było obejrzeć Linfieldu na tle poważniejszego rywala, jakim byłaby Drita Gnjilane. Mecz miał odbyć się w Nyonie w Szwajcarii, w centrum sportowym naprzeciwko siedziby UEFA. Szwajcarski inspektorat sanitarny wysłał jednak całą drużynę Kosowa na kwarantannę po tym, jak wykryty został kolejny przypadek wirusa SARS-CoV-2 w drużynie. W efekcie oba zespoły wróciły do swoich krajów, mecz nie mógł się odbyć przed 14 sierpnia, więc UEFA zgodnie ze swoim regulaminem ukarała Dritę walkowerem. Jest to przykra sytuacja, która niestety może mieć miejsce częściej w tym sezonie.
Linfield zagrał jeszcze w sobotę mecz towarzyski u siebie ze Stoke City. Ciężko się to oglądało, Irlandczycy głównie się bronili. Spróbowali wprawdzie kilku wypadów, ale miało to miejsce dość rzadko. Z przodu mogli zaoferować tylko kontrataki i stałe fragmenty gry. Podobnie może to wyglądać we wtorek, gdy zagrają w Warszawie. Mimo wszystko wynik przeciwko zespołowi z Championship aż taki zły nie był, bo przegrali tylko 0:1.
Należy pamiętać, że liga w Irlandii Północnej została przerwana w marcu i nie została dokończona, a nowy sezon ruszy dopiero w październiku. Mecze z Tre Fiori, Legią i potem w kolejnej rundzie/rundach (niezależnie czy LM, czy LE) mogą być dla Linfieldu jedynymi meczami o stawkę na przestrzeni ponad pół roku.
Miasto i stadion
Niestety, w tym roku nie ma dwumeczów w większości rund eliminacyjnych. Wprawdzie wylosowanie meczu u siebie jest bardzo korzystne, ale zawsze szkoda też ewentualnej podróży dla tych, którzy mogliby sobie na nią pozwolić. W tym przypadku można tylko krótko wspomnieć o Belfaście, Windsor Park oraz o sytuacji z COVID-19 w Irlandii Północnej.
Belfast to miasto, które ucierpiało zarówno podczas II wojny światowej, jak i Kłopotów (The Troubles) – konfliktu między unionistami a nacjonalistami i republikanami w latach 1968-1998. Mimo porozumienia wielkopiątkowego, które oficjalnie zaprowadziło pokój, pewne napięcie trwa nadal. Miasto jest podzielone, stoją tam Mury Pokoju, oddzielające część protestancką od katolickiej.
Obecnie Belfast i Irlandia Północna kojarzą się głównie z Titanikiem oraz Grą o Tron. Warto zauważyć, że znajduje się tam jedno z niewielu lotnisk na świecie, którego patronem jest piłkarz, w tym przypadku George Best.
fot. commons.wikimedia.org
Windsor Park jest domem Linfieldu i reprezentacji Irlandii Północnej. Nasza drużyna narodowa grała tam jeszcze przed przebudową, obecnie jest to nowoczesny obiekt. W 2015 roku trzeba było rozebrać zachodnią trybunę, ponieważ po meczu Irlandii Północnej z Finlandią okazało się, że konstrukcja ma liczne uszkodzenia i grozi zawaleniem. Pierwotnie północna i zachodnia trybuna miały być tylko remontowane, ale w takiej sytuacji zachodnią część trzeba było zburzyć i zbudować od nowa.
fot. commons.wikimedia.org
Od początku pandemii w Irlandii Północnej zarejestrowano 6391 przypadków zakażenia wirusem SARS-CoV-2, z których aktywnych jest obecnie 4316. 558 osób zmarło. Liczba nowych przypadków znów wzrasta. Od maja luzowane były restrykcje, poszczególne aspekty mają przypisane kroki, które są kolejno wprowadzane. Widowiska sportowe, w tym mecze piłkarskie, mogą się odbywać, ale bez udziału publiczności.
Aktualnie nie ma ograniczeń w podróżowaniu między Polską a Irlandią Północną (Wielką Brytanią). Zespół Linfield powinien bez problemu dotrzeć do Polski, jak i wrócić potem do siebie.
Zespół
Składa się niemal wyłącznie z Irlandczyków z Północy. Krótko po rozegranym finale pucharu kraju między Ballymeną a Glentoranem (1:2), Linfield pozyskał dwóch zawodników zwycięskiej drużyny, a jednocześnie swojego największego rywala. Wzięli także napastnika Christy’ego Manzingę z Motherwell, który wyróżniał się zarówno w meczu z Tre Fiori, jak i ze Stoke.
Oczywiście nie ma tu gwiazd na skalę europejską, ale od kilku lat gra tam Andrew Waterworth, najlepszy strzelec zespołu. Łącznie strzelił ponad 150 goli dla Linfield, co daje mu szóste miejsce w klasyfikacji wszech czasów klubu. W zeszłym sezonie błysnął on w dwumeczu z HB Tórshavn, kiedy wszystkie jego trzy gole przesądziły o awansie Linfieldu. Dało mu to też tytuł najlepszego strzelca Linfieldu w europejskich pucharach (łącznie 6 goli). Również i on przyszedł do Linfieldu z Glentoranu.
Inną legendą Linfieldu, bo chyba można tak powiedzieć, jest środkowy pomocnik Jamie Mulgrew. Gra tam już od 15 lat (transfer rzecz jasna z Glentoranu), rozegrał ponad 550 meczów (do rekordzisty w barwach klubu brakuje mu prawie drugie tyle), a z 37 meczami w europejskich pucharach jest rekordzistą Linfieldu (rekord został ustanowiony w tym roku w meczu z Tre Fiori). O licznych trofeach wygranych z tym klubem nawet nie ma co wspominać. Co ważne, nie tylko nabija sobie statystyki, ale co roku należy do wyróżniających się zawodników, jak i pełni funkcję kapitana.
Największą gwiazdą Linfieldu jest trener, David Healy. Jest to jego pierwsza praca trenerska, ale trwa już 5 lat, więc nie jest to nowicjusz. Jako zawodnik został najlepszym strzelcem w historii reprezentacji Irlandii Północnej. Był także królem strzelców eliminacji Euro 2008. Pobił wtedy rekord Davora Šukera, strzelając 13 goli (rekord wyrównany w 2015 roku przez Roberta Lewandowskiego). Pod koniec kariery grał w Rangersach, więc też w pewien sposób łączy oba kluby. Został także odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego za zasługi i osiągnięcia w futbolu.
Jest dopiero szóstym trenerem Linfieldu od 1975 roku, utrzymał posadę mimo niezdobycia dwóch mistrzostw z rzędu. W ostatnich latach wszystko wróciło do normy, klub znowu zdobywa trofea, jednak nadchodzący sezon ma być według Healy’ego najtrudniejszy, odkąd pracuje on z zespołem. Może to kurtuazja, da się jednak przeczytać, że pozostałe zespoły w lidze rzeczywiście się wzmacniają. Linfield nadal powinien być faworytem ligi, ale być może już nie tak wyraźnym jak do tej pory.
Podsumowanie
Mam za sobą lekturę sprawozdań finansowych Linfieldu. W 2019 roku (za rok obrotowy przyjmują rok kalendarzowy) wypracowywali zysk netto w wysokości 200 tysięcy funtów, podczas gdy rok wcześniej była to strata 189 tysięcy funtów. Dobre wyniki finansowe za zeszły rok wzięły się głównie z udziału w IV rundzie eliminacji LE. Pozwoliło to na zwiększenie obrotów o ponad 1,4 miliona funtów, z czego około 1,06 miliona to nagrody od UEFA, ponad 200 tysięcy to przychody z biletów i praw telewizyjnych z tych meczów, a przychody ze sprzedaży pamiątek udało się zwiększyć o 134 tysiące.
Inne przychody operacyjne klub określa jako praktycznie niezmienne, a więc dopiero przejście kilku rund w eliminacjach pozwoliło im na wypracowanie dodatniego wyniku. Klub zainwestował także w pensje dla zawodników, które wzrosły rok do roku o 15%.
Można przypuszczać, że wybuch pandemii mógł nie mieć aż takiego wpływu na finanse Linfieldu, skoro z gry w krajowej lidze i tak notowali głównie straty. Prędzej mogą mieć problemy w związku z tegorocznymi pucharami – rundę wstępną musieli rozegrać w Szwajcarii, a I rundę w Polsce. Przychodów za grę u siebie i tak by nie było, dopóki nie można grać w obecności kibiców, za to są spore koszty wyjazdów. Dojdą do tego koszty związane z procedurami medycznymi, m.in. testy na obecność wirusa. Jeżeli kolejnej rundy (po ewentualnym spadku do LE) nie zagrają u siebie, to ten interes może im się zbytnio nie opłacać.
Nie należy lekceważyć Linfieldu, ale też jest to zespół półamatorski, z długą przerwą od meczów o stawkę i mający spore ograniczenia piłkarskie. Można sobie wyobrazić brak zwycięstwa z nimi w wyjazdowym meczu, tak jak stało się to udziałem Qarabagu rok temu. Mecz u siebie i ewidentna przewaga na każdym polu nie dają jednak miejsca na wymówki. Niekoniecznie tak wysoko jak z GKS-em Bełchatów, ale wygrać z mistrzami Irlandii Północnej po prostu trzeba.
Męczarnie, Męczarnie i jeszcze raz męczarnie.
1:0 i awans - za to w jakim stylu.
Ciekawe, co by było, jakby przeciwnicy nie grali w 10.
A Celtic: 17 minuta - 2:0.
A Karabach: dwie bramki w jednej połowie i dwie w drugiej.
Na Białorusi zaś zamieszki, strajki, przemiany polityczne, kraj stoi... a Dinamo do przerwy gromi 4:1 Astanę.
Mam nadzieję, że drugie Dinamo nie będzie tak grać z Piastem.
Mam nadzieję, że Legia po prostu powoli się rozkręca.
Wiadomo, który gracz Legii ma Covid?
Czy to ktoś z podstawowego składu?