Szansa na najlepsze miejsce od lat. Przynajmniej na chwilę

Część pierwsza podsumowania eliminacji i zapowiedzi fazy grupowej – ranking krajowy.

Od prawie roku zajmujemy 19. miejsce, a w okolicach 20. kręcimy się już od dość dawna. Czy jest szansa to zmienić i na jak długo? Co nam to da? Zapraszam.

Po tym, jak odpadło nam 4,500 z sezonu 2010/11, (głównie uzyskane przez Lecha Poznań Lidze Europy)… pozostaliśmy na 19. miejscu w rankingu, bo pozostałym w naszej okolicy zabrano dość podobny dorobek. Wyglądało to tak:

 

Poz.

Kraj

11/12

12/13

13/14

14/15

15/16

Razem

Dystans

17

Chorwacja

3,750

4,375

4,375

6,875

0,000

19,375

2,375

18

Cypr

9,125

4,000

2,750

3,300

0,000

19,175

2,175

19

Polska

6,625

2,500

3,125

4,750

0,000

17,000

20

Izrael

6,000

3,250

5,750

1,375

0,000

16,375

0,625

21

Szwecja

2,900

5,125

3,200

3,900

0,000

15,125

1,875

22

Białoruś

3,125

4,500

1,750

5,500

0,000

14,875

2,125

 

Musieliśmy więc być świadomi, że wiele będzie wyglądać tak, jak do tej pory. W dalszym ciągu mieliśmy znaczną przewagę nad 23. miejscem, które oznacza grę aż trzech klubów już w I rundzie eliminacji LE. Natomiast do 17. miejsca, które przesunęłoby dwa kluby wyżej – wicemistrza do II rundy, a zdobywcy pucharu do III, wciąż brakowało całkiem dużo. Zagraliśmy dobre eliminacje i… wciąż nie wiemy za wiele.

Eliminacje uważam za dobre nie tylko dlatego, że udało nam się wprowadzić dwa kluby do fazy grupowej. Po prostu liczba zdobytych punktów jest najwyższa w historii, odkąd mamy cztery rundy eliminacyjne. Zresztą, przy trzech wcale lepiej nie bywało, a przy mniejszej liczbie rund takie wyniki nie były możliwe. Do tego nie można mówić o wpadkach – jako zespół rozstawiony 100% skuteczności nie miał jedynie Śląsk, który zremisował i przegrał z Göteborgiem. Możemy uznać, że remis został odrobiony przez Jagiellonię, która zremisowała z Omonią, pozostaje jedynie ta porażka ze Szwedami. Abstrahując od tego, że IFK okazało się mocnym rywalem, zaledwie 0,250 jako stracone punkty po prostu musi być dobrym wynikiem. Jeśli dodamy do tego zespoły nierozstawione (Jagiellonia w II rundzie el. LE i Lech w III rundzie el. LM), będzie pod tym względem trochę gorzej, ale tylko trochę. Porównanie dla krajów znajdujących się w naszej lidze jest dostępne tutaj:

I to jeszcze przy założeniu, że do dorobku eliminacyjnego wliczamy punkty za awans do fazy grupowej Ligi Mistrzów. Mimo tego widać, że nawet bez bonusów zaliczamy się do czołówki w naszej okolicy. Liczby też to potwierdzają, nasza skuteczność w zdobywaniu punktów wynosi 75%. Z naszych przeciwników jedynie Szwecja osiągnęła podobną – 70%, dalej Chorwacja – 67% i Białoruś – 66%. Wszystkie te kraje mają jednak te wspomniane bonusowe punkty… Bez nich wyglądałoby to tak: Szwecja – 65%, Chorwacja – 60% i Białoruś – 58%. Do tej pory nie było tak, abyśmy górowali pod tym względem w eliminacjach. W fazie zasadniczej owszem, potrafiliśmy być dużo skuteczniejsi, ale latem takiej sytuacji jeszcze nie było.

Dodatkowo, jeśli nie uwzględnimy punktów za awans do Ligi Mistrzów, wśród 54 federacji tylko dwie okażą się lepsze od Polski. Jedną z nich jest Liechtenstein – niejako fenomen, który zainteresował nawet tych, którzy na co dzień w rankingach nie siedzą. Vaduz w eliminacjach Ligi Europy losowało idealnie – w I rundzie La Fiorita z San Marino, w II – estońskie Kalju Nomme, w III – FC Thun, z którym odpadli, ale po bramkach wyjazdowych (dwa remisy). Te wyniki spowodowały aż pięciopunktową zdobycz Liechtensteinu, co jest zupełną nowością. Do tego dochodzi bardziej „normalna” Norwegia, dla której jeden klub startował wcześniej niż nasz – wszyscy od I rundy el. LE, u nas zdobywca pucharu od II. Różnica punktowa między nami a Norwegią to 0,500 – w 75% wypracowana przez Rosenborg, który startował wcześniej od Legii. Zatem wśród chodzących w tej samej wadze co my, nikt nie może się równać z nami pod względem punktów za same wyniki meczów.

Punkty za awans do LM są jednak faktem, a także pewnym utrudnieniem dla nas. Gdyby nie one, nasza sytuacja nieco by się poprawiła. Zamiast tego poprawiła się tylko nieznacznie:

 

Poz.

Kraj

11/12

12/13

13/14

14/15

15/16

Razem

Dystans

16

Chorwacja

3,750

4,375

4,375

6,875

4,000

23,375

2,625

17

Austria

7,125

2,250

7,800

4,125

1,800

23,100

2,350

18

Cypr

9,125

4,000

2,750

3,300

2,500

21,675

0,925

19

Polska

6,625

2,500

3,125

4,750

3,750

20,750

20

Szwecja

2,900

5,125

3,200

3,900

4,250

19,375

1,375

21

Izrael

6,000

3,250

5,750

1,375

2,250

18,625

2,125

22

Białoruś

3,125

4,500

1,750

5,500

3,625

18,500

2,250

 

A dokładniej przedstawia to poniższe zestawienie. Dzięki niemu wiemy, względem których pozycji jesteśmy nieco lepiej usytuowani, a gdzie dystanse pozostały praktycznie niezmienione na przestrzeni ostatnich tygodni.

 

Zatem mimo że niektóre kraje zdobyły więcej od nas, niektóre pozycje przed nami są już bliżej, a niektóre za nami – dalej niż były. Poprawę widać zwłaszcza w kontekście miejsc 16., 18. i 20. Ponieważ dwa z nich znajdują się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie, może się okazać, że 19. miejsce będzie nam pisane na jeszcze dłużej. Powyżej niego nie byliśmy od 10 lat. Czy uda się je poprawić? Drobną pomocą w szukaniu odpowiedzi na to pytanie może być aktualny przegląd naszych rywali.

15. RUMUNIA | 25,383 | strata: 4,633 | kluby w grze: 0/4

Nie ma jej w powyższych zestawieniach, ale może się pojawić w przyszłych. Jej przewaga w dalszym ciągu jest znaczna, ale jeśli nie my, to Chorwaci czy Austriacy są w stanie ją zniwelować. Wiele osób pytało mnie, co musimy zrobić, aby to nam udało się wyprzedzić Rumunów. Do tego potrzebnych jest przynajmniej 19 punktów meczowych, czyli 4,750 do rankingu. Aby tyle uzyskać, Legia i Lech muszą łącznie zanotować 9 zwycięstw i 1 remis lub 8 zwycięstw i 3 remisy lub 7 zwycięstw i 5 remisów itd. Dalsze kombinacje zakładają wyjście z fazy grupowej, bo potrzebnych byłoby do tego więcej meczów niż 12. Teoretycznie więc jesteśmy w stanie  tyle zdobyć w samej fazie grupowej, z tym że do tej pory jeszcze nam się to nigdy nie udało. Nawet rozszerzenie tego do 1/16 finału LE nie wystarczało. Najlepszy sezon to ten, w którym Legii i Wiśle udało się łącznie zdobyć 15 punktów. Najlepsze sezony, gdy mieliśmy tylko jeden klub, to 10 oczek – Legia rok temu i Lech 5 lat temu. Jeśli więc uda się każdemu z tych klubów z osobna powtórzyć taki sezon, wyprzedzenie Rumunii będzie możliwe. Na razie jednak nie możemy się na to szczególnie nastawiać, a lepiej jest zejść na ziemię i poszukać czegoś w naszym zasięgu.

16. CHORWACJA | 23,375 | strata: 2,625 | kluby w grze: 1/4 (Dinamo w LM)

Wcześniej 16. miejsce było zajmowane przez Austrię, ale ta w eliminacjach radziła sobie tak słabo, że została wyprzedzona przez Chorwatów. Ci, choć ostatecznie mają tylko jeden klub w fazie zasadniczej, w eliminacjach przez długi czas spisywali się nieźle. W fazach grupowych zwykle dobrze szło Rijece, ta jednak nie dostała się do nich, jest za to Dinamo, bijące rekordy bezradności w LM, a i w LE do ostatniego sezonu nie szło im najlepiej. Sposób na Chorwację to o 11 punktów meczowych więcej dla Lecha i Legii łącznie niż dla samego Dinama. Gdyby więc założyć, że jeden klub punktowałby tak samo jak Dinamo, drugi musiałby uzyskać 5 zwycięstw i 1 remis lub 4 zwycięstwa i 3 remisy itd. W przypadku Dinama porażki w fazie grupowej LM będą raczej spodziewane, dlatego dwa dobrze punktujące dla nas kluby mogłyby wykonać zadanie jeszcze przed zakończeniem fazy grupowej.

17. AUSTRIA | 23,100 | strata: 2,350 | kluby w grze: 1/5 (Rapid w LE)

Od każdego innego kraju w naszej okolicy różni ich to, że startowało dla nich 5 drużyn i przez to punkty zdobywane przez Rapid będą się dzieliły właśnie przez tę liczbę. Czy będzie to dużym utrudnieniem dla nich? Moim zdaniem nie powinno, zwłaszcza że mają dość przystępną grupę. 10 punktów meczowych, które przy samych porażkach Rapidu załatwiłyby sprawę, tym razem raczej nie wystarczą. Zatem Lech i Legia będą musiały być łącznie lepsze o 5 zwycięstw lub 4 zwycięstwa i 2 remisy itd. Musiałoby się to bardzo dobrze ułożyć dla nas, aby udało się to osiągnąć już w fazie grupowej. Tak czy siak więc musimy liczyć na to, że chociaż jednemu naszemu klubowi uda się dostać do wiosennych gier, wtedy będzie istnieć mniej lub bardziej realna szansa na dogonienie Austriaków.

18. CYPR | 21,675 | strata: 0,925 | kluby w grze: 1/4 (APOEL w LE)

Tylko tutaj jestem przekonany, że powinniśmy sobie w miarę łatwo i szybko poradzić. Nawet jeśli APOEL coś zdobędzie (a raczej zdobędzie), potrzebujemy łącznie tylko dwóch zwycięstw lub zwycięstwa i trzech remisów lub czterech remisów więcej. To nie jest aż tak dużo i jeśli mamy wymagać jakiegoś minimum przyzwoitości, to rankingowo byłoby to właśnie przeskoczenie Cypru. Co nam to da, pisałem niedawno – otworzenie możliwości, że zdobywca pucharu zagra w III rundzie el. LE przy odpowiednich przesunięciach związanych ze zdobywcą LE. Niewiele, więc byłaby to bardziej odmiana prestiżowa – najwyższe miejsce w rankingu od 2005 roku.

20. SZWECJA | 19,375 | przewaga: 1,375 | kluby w grze: 1/4 (Malmö w LM)

Przez długi czas imponowali w eliminacjach. Mimo wyraźnej straty przeskoczyli Izrael i zbliżyli się do nas. Teraz jednak nie możemy pozwolić na to, aby być ich kolejną ofiarą. Szwedzi, aby nas przeskoczyć, potrzebują 6 punktów meczowych więcej – czyli samo Malmö musiałoby mieć o 3 zwycięstwa lub 2 zwycięstwa i 2 remisy itd. więcej niż łącznie Legia i Lech. Bez ich bardzo dobrej postawy w LM i/lub naszej wyjątkowo słabej w LE nie będzie to możliwe. Dlatego jeśli zagramy na swoim dobrym poziomie, Szwedzi nie powinni nam zagrozić.

21. IZRAEL | 18,625 | przewaga: 2,125 | kluby w grze: 1/4 (Maccabi w LM)

Wiele z powyższego opisu mogę powtórzyć tutaj. Różnice są takie, że Maccabi ma odrobinę łatwiejszą grupę, ale ma też dużą stratę do nas. Potrzebują przynajmniej 9 punktów meczowych, przy założeniu, że my nic nie zdobędziemy. Samymi remisami tego nie uzbierają, więc musieliby co najmniej 2-3 mecze wygrać i dołożyć odpowiednio 5 lub 3 remisy. Na tę chwilę sobie tego nie wyobrażam, ale nie myślałem też, że Maccabi w eliminacjach wyeliminuje Viktorię i Basel. Faza grupowa to rzecz jasna dużo wyższy poziom, więc szansa na niespodzianki będzie mniejsza, co nie znaczy, że żadna.

22. Białoruś | 18,500 | przewaga: 2,250 | kluby w grze: 2/4 (BATE w LM, Dinamo w LE)

Tu widzę jakiekolwiek zagrożenie z tyłu. Nasza przewaga jest wprawdzie największa z omawianych, ale tu są dwa zespoły, z czego jeden jest w wyrównanej i niezbyt silnej grupie. W dodatku Dinamo dwa mecze rozegra z Rapidem, czyli wtedy albo Austriacy będą nam uciekać, albo Białorusini nas gonić. Czy to wystarczy? BATE teoretycznie nie ma większych szans, aby wspomóc rodaków, jednak kto wie – być może łącznie są w stanie uzyskać te brakujące 2,250. Dlatego pod żadnym względem nie możemy sobie pozwolić na to, aby oba nasze zespoły dołowały. Przynajmniej jeden musi uzyskać przyzwoitą liczbę punktów tak, aby nie okazało się, że np. za sprawą Dinama Białoruś mogłaby nas wyprzedzić wiosną. Nie wiem dlaczego, może z powodu tych w miarę dużych przewag, ale nie jestem aż takim pesymistą, jeśli chodzi o kraje za nami. Musiałaby się wydarzyć niejedna katastrofa, abyśmy w rankingu spadli. Chciałbym, żebyśmy mogli patrzeć do góry, tylko czy nasze kluby nam to umożliwią…

Pozostały jeszcze dwie rzeczy do omówienia. Istnieje trochę „drobnicy”, czyli informacji za długich na Twittera, ale zbyt mało wartościowych do wpisu. Czyli krótko mówiąc, luźne ciekawostki z ostatnich eliminacji dotyczące naszych drużyn:

  • Legia, oprócz tego, że wygrała komplet meczów w eliminacjach, jest też pierwszą drużyną, która przeszła w nich aż trzy rundy, w każdej będąc zespołem rozstawionym. Wprawdzie w sezonie 2008/09 Lech Poznań przed fazą grupową Pucharu UEFA rozegrał trzy dwumecze, ale ostatni z nich był już I rundą fazy zasadniczej. Ten sam klub w latach 2012-2014 również miał szansę na bycie rozstawionym w każdej fazie eliminacji, jednak wówczas nie był w stanie dotrzeć do tej ostatniej.
  • Legia jest też pierwszym polskim klubem, który zagra w fazie grupowej LE trzeci raz z rzędu, a w sumie już po raz 4 (na 7 edycji). Dodając do tego fazę grupową Ligi Mistrzów sprzed 20 lat, jest to już 5. występ w tej fazie, w czym Legia jest najlepsza spośród polskich klubów. Następne miejsce ma Lech, który zagra w niej już po raz trzeci.
  • Mistrz Polski kolejny raz nie dał rady zespołowi rozstawionemu w eliminacjach LM. Wprawdzie rok temu udało się Legii, ale wtedy i tak pożegnała się z rozgrywkami z powodów pozasportowych. Dlatego wciąż ostatnim mistrzem Polski, który pokonał rozstawionego rywala w eliminacjach LM, pozostaje Polonia Warszawa z sezonu 2000/01 (w następnej rundzie i tak odpadła, nie dostając się do fazy grupowej, tak jak wiele polskich klubów).
  • Jagiellonia po raz pierwszy przeszła jakikolwiek zespół w pucharach. Był to niejako obowiązek, ale tak samo mówiliśmy cztery lata temu o Irtyszu i wówczas się nie udało. Pucharowa historia białostoczan wciąż nie jest zbyt bogata, ale wszystkie 8 meczów jest związanych z osobą trenera Probierza. Tylko jemu udawało się do tych rozgrywek dostawać jako szkoleniowiec tego klubu.
  • większej historii nie pozostawił po sobie tegoroczny udział Śląska Wrocław. Możemy jedynie odnotować 50. mecz tego klubu w europejskich pucharach (rewanżowy z Göteborgiem), a z tych mniej chwalebnych – najniższą frekwencję na nowym stadionie we Wrocławiu podczas meczu w Europie. Do tej pory – 13 522 z Helsingborgiem, teraz – 12 364 z Celje, co i tak nie jest najgorszym wynikiem, zważywszy na ostatnie ligowe mecze we Wrocławiu, jak i na klasę rywala.
  • z indywidualnych statystyk trzeba wyróżnić Jakuba Rzeźniczaka – wyjazdowy mecz z Zorią był dla niego 50. w europejskich pucharach, a wszystkie rozegrał oczywiście w barwach Legii. W rewanżu udało mu się więc pobić rekord Marcina Baszczyńskiego w pucharowych występach dla jednego polskiego klubu („Baszczu” dla Wisły grał właśnie 50 razy). Teraz przed nim rekord tego samego zawodnika, który łącznie dla polskich klubów w pucharach (oprócz Wisły także Ruchu) rozegrał 52 spotkania. Brakuje niewiele. W pozostałych klubach rekord wyśrubował jedynie Rafał Grzyb – 7 meczów dla Jagiellonii w Europie, zabrakło go jedynie w rewanżu z Kruoją z uwagi na czerwoną kartkę z pierwszego meczu. W Lechu rekordzistą pozostaje Manuel Arboleda – 36 meczów, z aktualnej drużyny najwyżej w tej klasyfikacji jest Kotorowski – 22, a z tych grających: Lovrencsics, Burić, Kamiński i Trałka – po 19. W Śląsku najlepszy nadal jest Janusz Sybis (24 mecze), z obecnej drużyny najbliżej czołówki jest Pawelec (16).

No i druga rzecz, już ostatnia. Każdy ma swoją koncepcję tego, jak patrzy na rankingi. Niektórych interesują tylko rozstawienia naszych klubów, dla innych ważne jest np. 15. miejsce w rankingu krajowym. Zauważyłem jednak, że bardzo dużo osób wyznaje zasadę, że w rankingu należy patrzeć na rok do przodu. Uzasadnienie jest takie, że teraz nic się nie zmieni, a za rok, dwa, trzy już taka możliwość istnieje. Oczywiście, że istnieje, ponieważ im mniej sezonów z punktami będziemy brać pod uwagę, tym bardziej wszystko będzie spłaszczone, a szansa na dobre miejsce – większa. To niejako jest założenie, że przez określoną ilość czasu każdy kraj będzie zdobywał po tyle samo (w tym przypadku – zero). Ja jednak widzę to inaczej.

Po pierwsze, nie jest powiedziane, że w tym roku nic nie osiągniemy. Do swoich analiz każdy zakłada, że jeśli dobre wyniki będziemy mieć w tym sezonie, przyszłym i najlepiej jeszcze następnym, to wreszcie awansujemy w rankingu. Jednak już dobra postawa w tych rozgrywkach (i słabe wyniki drużyn z krajów, które są przed nami) może coś zmienić, w mniejszym lub większym stopniu. Zdecydowanie łatwiej jest też zakładać, że dobrze poradzimy sobie w jednym sezonie, a nie w dwóch czy trzech. To, jak będziemy wyglądali my i nasi rywale w następnych sezonach, jest obecnie zagadką, a o obecnych rozgrywkach jesteśmy w stanie powiedzieć o wiele więcej.

Po drugie, o przyszłych sezonach wiemy mniej, niż mogłoby nam się wydawać. Czy już teraz wiemy, z kim będziemy walczyć w przyszłorocznym rankingu? Jakie będą dystanse do odpowiednich miejsc? Jakie kluby wystawią poszczególne kraje i w jakiej będą one formie? Tego wszystkiego nie wiadomo. Oczywiście, można rozszerzyć sobie listę potencjalnych rywali np. do 15. Tylko że to w większości przypadków może być analiza jałowa, niewiele dająca. Tak przynajmniej uważam.

Po trzecie, realny efekt tego, co da nam ranking przyszłoroczny, będzie widać dopiero w sezonie 2018/19. Dla następnych odpowiednio później. Choćby teraz rozstrzyga się przecież to, od których rund polskie kluby będą startowały w sezonie 2017/18. Kawał czasu. Wybiegać aż tak daleko w przyszłość oczywiście można, ale trzeba mieć świadomość, że mnóstwo rzeczy do tego czasu się zmieni. Osobiście wolę analizować rzeczy możliwie jak najbardziej pewne, o ile w ogóle możemy mówić w przypadku piłki nożnej o jakiejkolwiek pewności.

Podsumowując: za nami bardzo dobre eliminacje. Idealne być nie mogły, bo czterech klubów na fazę grupową LE czy choćby jednego na fazę grupową LM w dalszym ciągu nie mamy. Możemy jednak teraz z dość dużą swobodą liczyć punkty, bo zawsze przy dwóch klubach jest to łatwiejsze, a niekoniecznie trudna grupa musi być przeszkodą, co już udawało nam się pokazywać. Jeśli ktoś woli uwzględniać te wyniki do rankingów przyszłorocznych, proszę bardzo. Ja skupiam się na tym, co możemy zdobyć w tym sezonie, może uda nam się sprawić jakąś niespodziankę, o co niewielu nas podejrzewa. Jutro druga część podsumowania, czyli ranking klubowy i rozstawienia naszych drużyn.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone *