Legia musi gasić pożar

Kolejne eliminacje europejskich pucharów już za nami. W rankingu krajowym stanęliśmy w miejscu, a wszystko przez bardzo nieudane występy w Lidze Europy.

Rok temu zaliczyliśmy najlepsze eliminacje w obecnym formacie rozgrywek europejskich (Liga Mistrzów i Liga Europy, cztery rundy eliminacyjne). Legia wygrała wszystkie mecze, Lech dołożył kolejne cztery zwycięstwa, a pozostałe dwa kluby bezbłędnie przeszły I rundę el. LE, co wbrew pozorom daje całkiem sporo punktów. Teraz zdobyliśmy zaledwie połowę tamtego dorobku, a współczynnik został znacząco poprawiony dzięki punktom Legii za awans do Ligi Mistrzów.

 

Poz.

Kraj

12/13

13/14

14/15

15/16

16/17

Razem

Dystans

17

Austria

2,250

7,800

4,125

3,800

0,000

17,975

2,100

18

Szwecja

5,125

3,200

3,900

4,750

0,000

16,975

1,100

19

Norwegia

4,900

2,600

2,200

7,250

0,000

16,950

1,075

20

Białoruś

4,500

1,750

5,500

5,125

0,000

16,875

1,000

21

Polska

2,500

3,125

4,750

5,500

0,000

15,875

22

Dania

3,300

3,800

2,900

5,000

0,000

15,000

0,875

23

Szkocja

4,300

3,250

4,000

3,000

0,000

14,550

1,325

 

Na starcie sezonu sytuacja wyglądała tak, jak w powyższej tabeli. Mieliśmy prawo oczekiwać, że skończymy eliminacje na którymś z miejsc 18-22, najlepiej na którymś z tych wyższych. Austria już wtedy miała dużą przewagę, a Szkocja – podobną sytuację w rozstawieniach do naszej, ale ze stratą trudną do odrobienia w takich okolicznościach.

Okazało się, że jednym z naszych rywali była rewelacja sezonu. Dania wyprzedziła nas już pierwszego dnia. Nasze kluby przegrały wtedy swoje mecze na Bałkanach, a Brondby i Midtjylland wygrały. Gdy doszły do nich Kopenhaga i SonderjyskE, Dania szła jeszcze dalej i jest już na miejscu 18. Wprowadziła tylko jeden klub do fazy grupowej, ale z realnymi szansami na kolejne punkty. Obecnie raczej nie mamy szans rywalizować z tym krajem.

Przez długi czas byliśmy zdecydowanie najgorsi pod względem punktowym w naszej okolicy (zresztą nawet patrząc na inne kraje, wypadaliśmy słabo). Sytuacja zaczęła się zmieniać po rozegraniu III rundy. Legia miała już wtedy pewność gry co najmniej w fazie grupowej LE, a do tego w IV rundzie el. LM dostała irlandzki Dundalk. Szwecja, Norwegia i Białoruś również miały wtedy po jednej drużynie, ale wszystkie znalazły się w IV rundzie el. LE, gdzie przegrywający odpada z całej rywalizacji. Mieliśmy szczęście, bo ostatecznie Göteborg, Rosenborg i BATE odpadły, a Legia zdobyła kolejne punkty. Dzięki temu wyprzedziliśmy Norwegię, zajmując ponownie 21. miejsce.

Austria, jak można było przewidywać, cały czas była daleko z przodu, a w fazie grupowej ma aż trzy zespoły. Szkocja z kolei zbliżyła się do nas, ale obecnie jest w podobnej sytuacji do naszej. Pozostał jej jeden klub, który w LM ma małe szanse na ugranie czegokolwiek.

 

 

Powyżej przedstawiono, jakie było nasze położenie względem pozostałych miejsc na przestrzeni eliminacji. Choć znów jesteśmy na 21. miejscu, to jednak nasza sytuacja pogorszyła się wobec każdego miejsca oprócz 20. (tutaj poprawa o… 0,025). W tym sezonie udało się osiągnąć wynik lepszy od Norwegii i Szwecji, a Białoruś była minimalnie lepsza od nas. Jednak przez całe eliminacje zdobywaliśmy tych punktów dramatycznie mało, a punkty za LM być może nawet to zakłamują. Na potwierdzenie, obecny ranking:

 

Poz.

Kraj

12/13

13/14

14/15

15/16

16/17

Razem

Dystans

18

Dania

3,300

3,800

2,900

5,000

5,500

21,000

2,250

19

Białoruś

4,500

1,750

5,500

5,125

3,000

19,875

1,125

20

Szwecja

5,125

3,200

3,900

4,750

2,750

19,725

0,975

21

Polska

2,500

3,125

4,750

5,500

2,875

18,750

22

Norwegia

4,900

2,600

2,200

7,250

1,375

18,325

0,425

23

Szkocja

4,300

3,250

4,000

3,000

3,625

18,175

0,575

 

Bez punktów bonusowych bylibyśmy nie tylko za Norwegią, ale także za Szkocją. Na krótką metę ratują nam one skórę, a teraz, gdy znamy uczestników LM i LE oraz składy grup, teoretycznie możemy wyznaczyć kolejne cele. W tej chwili widać, że najwyższe możliwe dla nas miejsce w tym sezonie to 19., a i tak do przeskoczenia Białorusi potrzebujemy minimum trzech niespodzianek ze strony Legii.

Niestety, wciąż nie wiemy, które miejsce będzie oznaczało późniejszy start w sezonie 2018/19. Jedynym, choć dość mało przejrzystym źródłem na temat zmian w formacie rozgrywek, jest film zamieszczony na stronie UEFA. Można go obejrzeć tutaj. Pod rozwagę proponuję dwa ujęcia z tego video, przedstawiające dwa schematy. Oto pierwszy z nich:

http://i.imgur.com/wEeVnHd.pngLektor czytający w filmie, a także inny obrazek, który wrzucałem na Twittera, potwierdzają to, co widzimy powyżej – w fazie grupowej LM pewny udział ma 26 zespołów, z czego dwóch to zdobywcy LM i LE. Kolejne cztery miejsca przypadają klubom ze ścieżki mistrzowskiej, którą stworzą mistrzowie krajów 11-55 w rankingu. Pozostałe dwa powinny stać się udziałem zespołów ze ścieżki ligowej. Kto będzie w niej uczestniczył? Teoretycznie z pomocą przychodzi następny obrazek…

http://i.imgur.com/N8gYXe9.png

Sugeruje on, że tak wygląda skład potencjalnych uczestników LM od 2018 roku. Na pewno brakuje tutaj jednego wiersza, który do przedstawionych 45 krajów dodałby kolejne 9, co dałoby razem 54 (czyli wszystkie federacje w UEFA, oprócz Liechtensteinu, w którym nie ma ligi, a więc także mistrza). Wiemy już, że z wymienionych krajów, 10 ma już pewne miejsce w grupie. Cztery pierwsze kraje mają po cztery zespoły, kraje 5-6 – po dwa, a kraje 7-10 – po jednym. Wynikałoby z tego, że w ścieżce ligowej powinny znaleźć się trzecie zespoły z krajów 5-9 i wicemistrzowie krajów 7-18. Łącznie byłoby to 17 zespołów. Takie eliminacje wyglądałyby… dziwnie. Nietrudno sobie wyobrazić format z 16 zespołami:

I runda: 16 zespołów, 8 awansuje dalej

II runda: 8 zespołów, 4 awansują dalej

III runda: 4 zespoły, 2 awansują do fazy grupowej

Czy nawet z 18, gdzie niektórzy mogliby zaczynać później. Jest jeszcze inny aspekt. Obecnie kraje 7-9 mają w LM po dwa zespoły: mistrza w grupie i wicemistrza w eliminacjach. Według powyższego schematu, od 2018 roku wystawiałyby w LM po trzy zespoły: jeden w grupie i dwa w eliminacjach. Gdyby nie było tych trzech dodatkowych, eliminacje składałyby się z 14 zespołów, czyli też dałoby się je rozsądnie ułożyć. Z 17 drużynami i dwiema miejscami w fazie grupowej z tej ścieżki, to chyba nie ma prawa funkcjonować, dlatego należy czekać na doniesienia przedstawiające więcej szczegółów takich eliminacji.

Po co w ogóle analizować tę ścieżkę? Jak już można było zauważyć, mieliby w niej uczestniczyć nawet wicemistrzowie 18. kraju w rankingu. Gdyby ostatecznie tak się miało stać, to… mielibyśmy dużego pecha. 18. pozycję zajęliśmy w poprzednim rankingu, który będzie decydował o przydziale miejsc w sezonie 2017/18. Na 2018 rok będzie obowiązywał ranking obecny, w którym, jak już wiemy, szans na 18. miejsce nie mamy praktycznie żadnych.

Wciąż jednak może się okazać, że każde miejsce może być dla nas bardzo istotne. Nie wiadomo, jak będą ostatecznie wyglądały obie ścieżki eliminacji, a o Lidze Europy nie wiemy zupełnie nic. Dlatego nawet walka o to 19. miejsce może być opłacalna. Nie da się jednak ukryć, że mocno skomplikowaliśmy sobie sytuację. Brakujące punkty można było spokojnie zdobyć w eliminacjach. Na początek prosta kalkulacja:

Legia wygrywa komplet meczów w eliminacjach LM (+0,375 w stosunku do osiągniętego wyniku)

Zagłębie wygrywa w Sofii oraz pierwszy mecz z SonderjyskE (+0,500)

Cracovia wygrywa jeden (!) mecz ze Shkendiją (+0,250)

Czy takie założenia byłyby przesadnie optymistyczne? Ich spełnienie dałoby właśnie brakujące 1,125 do Białorusi, a przy równej liczbie punktów (19,875) bylibyśmy od nich wyżej (nasze 4,000 za ten sezon przy ich 3,000 byłoby decydujące). Sam apelowałem przed tym sezonem, aby być wyrozumiałym dla naszych drużyn w el. LE, które nie miały w nich ani współczynnika, ani doświadczenia. Można oczywiście bagatelizować te czynniki, ale warto zauważyć, dzięki czemu Legia jest w stanie co roku awansować do fazy grupowej – właśnie dzięki rozstawieniu i wcześniejszym sezonom w Europie. Gdyby każdy z naszych klubów odpadł z kimś na poziomie Partizana, trudno byłoby mieć pretensje. Tymczasem akurat Partizana wyeliminowaliśmy, a odpadliśmy z Göteborgiem, Shkendiją i SonderjyskE. Nie są to ogóry z lig Estonii czy Wysp Owczych, ale i tak były to zespoły przynajmniej w zasięgu. I z takimi przeciwnikami mieliśmy: przegrane oba mecze (Cracovia), przegrany pierwszy mecz 0:3 (Piast) oraz przegrany minimalnie, ale na własne życzenie dwumecz (Zagłębie). A jak wiemy, nie były to jedyne stracone w tym sezonie punkty. Warto zatem sprawdzić, z jaką skutecznością je zdobywaliśmy:

 

 

Procentowo skuteczność dla naszych klubów i całego kraju układa się następująco:

Legia 75%

Piast 25%

Zagłębie 41,67%

Cracovia 0%

Polska 46,88%

Na wykresie „udział Legii” pole „zdobyte punkty” to te, które zdobyła Legia, a „stracone punkty” – te, które zdobyły nasze pozostałe zespoły. Procentowo aż 60% naszych punktów zostało zdobytych przez Legię. W eliminacjach jeszcze nie mieliśmy takiego uzależnienia od jednego zespołu. Legia już wcześniej zdobywała dla nas większość punktów, ale działo się to dzięki występom w fazie grupowej, gdzie do rozegrania jest kolejne sześć meczów, a punkty liczą się podwójnie w stosunku do tych w eliminacjach. Tymczasem teraz Legia zdobyła w sześciu meczach więcej, niż nasze pozostałe zespoły – w dziesięciu. A to wszystko nie obejmuje punktów bonusowych za awans do LM…

 

 

Skoro już o nich mowa, należy jeszcze podkreślić, jak bardzo uratowały nas one od osiągnięcia najgorszego wyniku w ostatnich latach. W obecnym formacie zdarzało się, że nie wprowadzaliśmy żadnego zespołu do grupy, ale nawet wtedy udawało się zdobywać w eliminacjach więcej niż teraz. Doliczając punkty bonusowe, mamy drugi najlepszy wynik „przed fazą grupową”, biorąc pod uwagę obecny format rozgrywek (lata 2009-2016). Teoretycznie nie jest więc aż tak źle. Jednak sytuacja jest na tyle niewdzięczna, że szansa na poprawienie jeszcze tego dorobku jest niewielka. Ciężko było oczekiwać odrobienia wyniku sprzed pięciu lat, czyli 6,625, ale obecne 2,875 to zdecydowanie za mało. Wynik na poziomie 4 punktów byłby dla nas dużym sukcesem… Ale w perspektywie pięciu lat jest wynikiem co najwyżej średnim i w żaden sposób nie pomoże nam, a co najwyżej utrzyma w tym samym miejscu, w którym byliśmy. Już teraz mamy dwa sezony, które były słabe (2012/13 i 2013/14) i ciągną nas w dół od kilku lat. Można było zakładać, że ten obecny, po odpadnięciu dobrego wyniku sprzed pięciu lat, będzie dla nas przejściowy, a ewentualnie wyższe miejsca można zaatakować za rok i dwa. 2,875 to jednak wynik za słaby nawet na sezon przejściowy i nie powinien nas zadowalać.

Czy w tej sytuacji istnieją jakieś optymistyczne przesłanki? Pocieszeniem, ale niewielkim, może być sytuacja z 2010 roku. Wtedy mieliśmy nieciekawą sytuację w rankingu, a w eliminacjach zdobyliśmy zaledwie 2 punkty, było o jeden remis lepiej niż teraz. Mistrz Polski, Lech Poznań, szczęśliwie i w kiepskim stylu dostał się do fazy grupowej Ligi Europy, gdzie trafił na Manchester City, Juventus i Salzburg. Nikt nie dawał mu żadnych szans, a udało się sprawić dużą niespodziankę. Przełożyło się to na ranking; gdyby Lech przegrał wtedy wszystkie mecze w grupie, zajęlibyśmy 28. miejsce w rankingu, o 4 miejsca niżej niż w rzeczywistości. Oczywiście teraz sytuacja jest jeszcze trudniejsza. Liga Mistrzów zawsze będzie poważniej traktowana przez faworytów niż Liga Europy, a i przeciwnicy są mocniejsi od tych z 2010 roku. Także Legia ma sporo do poprawienia w swojej grze. Tak jak sześć lat temu, polski zespół w zasadzie został już skreślony. Oblicza się tylko, jak wysoko może przegrać i jakie negatywne rekordy może pobić. Przywoływane są przykłady Dinama Zagrzeb czy Maccabi Tel Awiw, co jest zrozumiałe. W tym wszystkim nie musimy jednak robić od razu aż tak dużej niespodzianki jak Lech w LE. Takie zespoły jak Maribor, Malmö czy Ludogorec potrafiły zdobyć kilka punktów w LM, o czym już raczej się nie wspomina. Prawdopodobnie przyjdzie nam zapłacić frycowe i kilka razy przegrać, zapewne wysoko. Ale kto wie, czy przy jakichś sprzyjających okolicznościach nie uda się czegoś zdobyć. Mało kto w to wierzy, i nic dziwnego, ale teoretycznie jest możliwa choćby jedna niespodzianka. Już nawet nie ma co mówić o 3. miejscu, a jedynie o zdobyciu czegokolwiek, aby nie pozostać z zerem na koncie. Wszystko, co ewentualnie zdobędzie Legia, będzie na plus, a nikt nie będzie (a przynajmniej nie powinien) oczekiwać od niej niczego wielkiego. To będzie dla niej zupełnie nowa sytuacja i dopiero przekonamy się, jak będzie w stanie na nią zareagować.

To jednak tylko gdybanie. Pewne, czy raczej bardzo prawdopodobne, jest pojawienie się w najbliższym czasie kolejnej części podsumowania eliminacji – rankingu klubowego. Już teraz zapraszam.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone *