Ararat

Już raz wyeliminowali faworyta zaangażowaniem i agresywną grą – Ararat

Śląsk w eliminacjach Ligi Konferencji Europy znowu zagra przeciwko słabszemu zespołowi. Jednak Ararat Erywań już zdołał wyeliminować silniejszych rywali, więc nie musi być wcale tak łatwo.

Poprzednie rywalizacje

Fakt, że Ararat już kiedyś wyeliminował polski klub, brzmi złowrogo. To jednak było dość dawno, a zakończyło rekordową wówczas serię GKS-u Katowice, jeżeli chodzi o sezony w pucharach z rzędu.

1995/96 Runda el. PUEFA Zagłębie Lubin Szirak 0:0, 1:0
1995/96 Runda el. PZP GKS Katowice Ararat Erywań 2:0, 0:2, karne 4:5
2018/19 I runda el. LE Lech Poznań Gandzasar 2:0, 1:2

Trochę więcej powie nam dwumecz Lecha z Gandzasarem, choć ten drugi klub w zeszłym roku wycofał się z rozgrywek krajowych, więc nie okazał się być tak stabilny jak Ararat. Lech w pierwszym meczu u siebie pokonał Gandzasar dość pewnie.

Okazało się, że można było trochę kręcić nosem na wysokość zaliczki, bo mogła być wyższa, a nie uchroniła Lecha przed nerwówką w Erywaniu. Wtedy z dobrej strony pokazali się Alex Junior i Lubambo Musonda. Ten drugi strzelił nawet gola, a potem, jak wiemy, trafił do Śląska.

Lech cudem uratował się przed dogrywką po golu Łukasza Trałki w piątej minucie doliczonego czasu gry. Mimo awansu rozczarowanie było ogromne, a Lech w tamtym sezonie jak zwykle (na tamte czasy) odpadł w III rundzie eliminacji.

Ostatnie 5 lat w pucharach

Nie grali w nich od sezonu 2008/09. Ponieważ ich historia w pucharach jest aż tak odległa, chcę tylko zwrócić uwagę na jedną rzecz. To nie jest ten sam klub, co Ararat-Armenia. Ci drudzy, występujący w poprzednim wcieleniu w Rosji jako Ararat Moskwa, zaczęli grać w lidze armeńskiej w 2018 roku, a w pucharach zdążyli dwa razy dojść do IV rundy eliminacji, co dało im wyższy współczynnik od wszystkich polskich klubów oprócz Legii i Lecha.

Teraz jednak nie awansowali, a historia „zwykłego” Araratu jest wręcz odwrotna. Osiągali sukcesy w kraju (a także w ZSRR) i uczestniczyli w pucharach więcej razy, ale to było dość dawno, a dopiero teraz zdobyli Puchar Armenii i wrócili do rozgrywek europejskich.

Forma i terminarz

W Armenii liga skończyła grać 30 maja. Jest to pierwszy w tym sezonie przeciwnik grający na co dzień w systemie jesień – wiosna, więc jedyną okazją na obejrzenie go były mecze w I rundzie z Fehérvárem.

Pierwszy mecz pokrywał się ze spotkaniem Śląska z Paide, więc obserwacja nie była wyjątkowo dokładna. Węgrzy mieli przewagę, ale mieli problemy z wykorzystaniem jej. W samej pierwszej połowie zmarnowali trzy dogodne okazje. Musieli jednak cały czas uważać, ponieważ Ararat odgryzał się kontrami, a nawet trafił z dystansu w poprzeczkę. Kilka groźnych akcji gości zostało zatrzymanych z powodu minimalnych spalonych. W drugiej połowie wydawało się, że Węgrzy wymęczą zwycięstwo po pięknym golu Marcela Heistera, ale w doliczonym czasie Ararat zrewanżował się równie efektownym uderzeniem Dimitrije Pobulicia.

Ten mecz, tak jak ten Lecha sprzed trzech lat, pokazał, że w rewanżu w Armenii nie ma co się pokazywać bez naprawdę dobrego wyniku z pierwszego meczu. Fehérvár zaprezentował się jeszcze słabiej niż na Węgrzech, a w pierwszej połowie stracił kolejnego pięknego gola i znowu strzelcem był Pobulić, tym razem z rzutu wolnego. Goście też próbowali odpowiedzieć z rzutu wolnego, ale to było wszystko, na co było ich stać w pierwszej części. W drugiej, po ofensywnych zmianach, było już lepiej, ale wciąż nieskutecznie. Dwumecz rozstrzygnął się, gdy bramkarz Araratu Wsiewołod Jermakow obronił dość trudny strzał, a trzy minuty później asystował Dognimaniemu Silue. Wystarczył daleki wykop i napastnik Araratu doszedł do piłki, a potem skutecznie wykończył.

Śląsk oczywiście w Armenii zagra swój pierwszy mecz, a nie rewanż, ale tam nie ma co liczyć na łatwą przeprawę. Przeciwko Araratowi może być nieprzyjemnie i agresywnie, tak że sama przewaga w umiejętnościach może nie wystarczyć. Prawdopodobnie korzystny wynik przywieziony z wyjazdu będzie kluczowy w kontekście całego dwumeczu.

Miasto i stadion

Drużyna Śląska nie zagra w Erywaniu, lecz w Giumri. Jest to miasto położone na zachodzie Armenii, drugie największe w kraju. Jak przystało na tę okolicę, to miejsce było zasiedlone już trzecim tysiącleciu przed naszą erą, jak również znane było w czasach antycznych i średniowiecznych (pod nazwą Kumayri). Przez długi czas miasto znajdowało się pod panowaniem rosyjskim, a w 1988 przeszło trzęsienie ziemi, które zdewastowało miejscowość w znacznym stopniu.

Nawet mając to na uwadze, i tak znajdą się miejsca do odwiedzenia w Giumri, ponieważ wiele z nich zostało odbudowanych. Dość standardowo będą to kościoły (Katedra Świętych Męczenników, Kościół św. Aleksandry czy Kościół Zbawiciela) i muzea (Galeria Sióstr Aslamazjan, Muzeum Architektury Narodowej czy też placówki znajdujące się w domach, poświęcone tamtejszym rzeźbiarzom, poetom czy aktorom).

Giumri dysponuje lotniskiem, ale jest ono obecnie przebudowywane i nie obsługuje lotów. Prawdopodobnie, tak jak w Estonii, drużyna będzie musiała polecieć do innego miasta i stamtąd dotrzeć na mecz drogą lądową.

fot. commons.wikimedia.org

Mecz odbędzie się na Stadionie Miejskim w Giumri. Na co dzień gra tam miejscowy Szirak. Stadion jest uważany za najstarszy w historii Armenii, przechodził wiele renowacji, a od 2012 roku można na nim rozgrywać mecze eliminacji europejskich pucharów. Ostatni remont miał miejsce w 2019 roku, w ramach prac dostawiono nowe miejsca dla publiczności, co zwiększyło pojemność obiektu do około 4500. Tylko część trybuny głównej dysponuje zadaszeniem.

fot. commons.wikimedia.org

Zespół

Skład Araratu w większości będzie dla nas kompletnie anonimowy. Tylko jeden miejscowy gracz ma za sobą mecze w reprezentacji Armenii. Jest to pomocnik Karen Muradjan, który grał w meczu z Polską na Stadionie Narodowym w eliminacjach Mistrzostw Świata 2018.

Uwagę będziemy zwracać raczej na zawodników zagranicznych. Serb Dimitrije Pobulić pokazał się ze świetnej strony w dwumeczu z Fehérvárem, wcześniej występował także na Islandii. Przód stanowią trzej piłkarze afrykańscy, pochodzący z Wybrzeża Kości Słoniowej. Rzadko grają wszyscy naraz, w dwumeczu z Fehérvárem najwięcej grał Mory Kone, ale w obu meczach bardzo groźny jako rezerwowy był Dognimani Yacouba Silue. Na większości pozycji występują doświadczeni zawodnicy, zwłaszcza ci o charakterystyce defensywnej.

Trenerem Araratu jest Wardan Biczachczjan. Giumri jest mu bardzo dobrze znane, bo pochodzi z tego miasta i przez 9 lat prowadził Szirak, a wcześniej spędził w nim prawie całą karierę piłkarską. Zdobył z nim kilka trofeów i prowadził go w europejskich pucharach, jako pierwszy trener w historii klubu wyeliminował rywala w dwumeczu i po tym przełomie regularnie przechodził pierwszą rundę, ale odpadał w drugiej. W 2016 roku federacja piłkarska w Armenii wybrała go trenerem roku w kraju. Jego syn, Wahan Biczachczjan, występuje obecnie w MŠK Žilina i niedawno strzelił dwa gole w dwumeczu z Dilą Gori. Ma już 22 lata, więc może nie jest już młody jak na piłkarza, ale jest jedną z nadziei piłki w Armenii.

Podsumowanie

Po losowaniach nie zakładałem na poważnie, że Fehérvár może odpaść z Araratem. Trzeba jednak brać wszystkie scenariusze pod uwagę, dlatego oglądałem mecze między nimi, żeby poznać obu przeciwników. Jeżeli Ararat był w stanie wyeliminować silny zespół węgierski, to może to samo zrobić z przeciętnym polskim. Trzeba być świadomym, jak ten zespół gra, i nie nastawiać się na piękne widowisko.

Po tym, co pokazuje Ararat, a także inne kluby z Armenii, na pewno nie skreślę go od razu. Nie spodziewam się, aby było tak łatwo jak z Estończykami, którzy mają jedne ze słabszych wyników pucharowych w całej Europie. Nawet czwarty zespół Armenii może być trudnym rywalem, jeżeli pozwoli się, aby gra przebiegała na jego warunkach. Na stojąco tego meczu się nie wygra, więc trzeba będzie pokazać to, co dominuje w naszych rozgrywkach, czyli walkę. Umiejętności są teoretycznie po stronie naszego zespołu, ale to nie daje z góry aż takiej przewagi w tym starciu.

Ogólnie może być to dwumecz-pułapka, w którym Śląsk znowu będzie faworytem, ale dla mnie nie aż tak wyraźnym. Mimo wszystko musimy wymagać od naszych drużyn punktów i awansów w takich spotkaniach, bo bez tego nie pójdziemy do przodu. Już w najbliższym tygodniu okaże się, czy takie losowanie i wynik I rundy to dla nas szansa, czy raczej kolejna mina.

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie będzie opublikowany. Wymagane pola są zaznaczone *